piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 013

Rozdział XIII

Zakład z Buldeo



Wieczorem tego samego dnia przy wielkim ognisku zebrała się grupa ludzi, aby móc wysłuchać opowieści Buldeo. Mowgli i Meshua oraz Rikki usiedli obok siebie, ku wielkiej irytacji Ganshuma, który to coraz bardziej nienawidził chłopca z dżungli, a w jego głowie zaczął się powoli tworzyć plan zemsty na tym „znajdzie“ i „brudasie“, jak go nazywał w myślach. Taki koncept był wywołany faktem, że naprawdę posiadał wszelkie powody do tego, aby nienawidzić Mowgliego. W końcu, odkąd się on tutaj pojawił, to Meshua przestała zwracać uwagę na Gashuma. Rzecz jasna, gdyby tylko wnuk najlepszego myśliwego w całej wiosce umiał myśleć na spokojnie, to wiedziałby, że obiekt jego westchnień od samego początku był mu raczej niechętny. Była to prawda, w końcu córka Mari i Neela miała serdecznie dość Ganshuma, jego popisywania się, a także zarozumiałego charakteru. Tym bardziej więc imponował jej Mowgli swoją szlachetną postawą wobec świata oraz siebie samego. Jego rywal jednakże nie rozumiał takiej prostej rzeczy jak to, że miałby on szanse u Meshui, gdyby zachowywał się inaczej. Rozpuszczony przez dziadka młodzieniaszek nie rozumiał tego jednak, więc musiał znaleźć winnego swojego niepowodzenia. I znalazł go, dlatego też teraz tylko czekał okazji, aby pozbyć się swojego rywala.
Niestety, nasz bohater nie miał o tym pojęcia, dlatego siedział też teraz spokojnie w towarzystwie Meshui oraz Rikkiego, po czym słuchał uważnie opowieści starego Buldeo, który to oparty o swój sztucer zaczął mówić o swoich niesamowitych przygodach, jakie rzekomo przeżył w dżungli.
- Dzisiaj opowiem wam historię, której nigdy nikomu nie opowiadałem - zaczął swoją historię myśliwy - Jest to niezwykła pod każdym względem historia. Jeśli ktoś z was wie, jak wygląda życie w dżungli, niech podniesie rękę.
Mowgli już chciał to zrobić, ale jakiś taki wewnętrzny głos kazał mu z tego zrezygnować.
- Oczywiście, że nikt z was tego nie wie - powiedział po chwili Buldeo, uśmiechając się ironicznie - To naturalne, że tego nie wiecie, gdyż tajemnicy dżungli strzegą szare małpy, które zachowują swoją wiedzę tylko dla siebie. Mieszkają one w starym mieście Hanuman i nie wpuszczają tam ludzi, ale ja, Buldeo, jestem dla nich kimś wyjątkowym. Zawsze, gdy do nich przychodzę, to przynoszą mi wino, aby mi okazać swój szacunek, uznały mnie bowiem za swego króla.
Wszyscy ludzie z zachwytem słuchali tej historii, poza Mowglim, który był tym paplaniem starego myśliwego naprawdę bardzo ubawiony. W końcu sam był kiedyś w mieście Hanuman, w którym żyło plemię Bandar-logów. Wszak to oto paskudne plemię, żyjące w wielkiej anarchii i nie szanujące żadnych praw, porwało go niegdyś, aby uczynić z niego swojego naczelnika, lecz szybko im się ten pomysł znudził, choć nie na tyle, żeby go wypuścić. Także gdyby nie Baloo, Bagheera oraz Kaa, to los chłopca byłby smutny, ponieważ małpy nawet nie raczyły go nakarmić. Historia Buldeo nie więc była dla niego niczym więcej, jak tylko dubami smalonymi.
Myśliwy tymczasem dalej kłamał bezczelnie, gdyż widział wyraźnie, że mieszkańcy wsi wierzą we wszystko, co on im powie, nawet ten podły kapłan, który chyba jako jedyny doskonale wiedział, że Buldeo to kłamca, ale siedział cicho, ponieważ sam był równie wielkim łgarzem, a choć ci obaj łgarze nie darzyli się sympatią, to jednak woleli oni nie okazywać sobie nawzajem niechęci uważając, że w każdej chwili jeden może się drugiemu bardzo przydać.
- Musicie wiedzieć, że wino małp zawiera w sobie tajemnicę wiecznej młodości - mówił dalej stary blagier - A prócz tego ma ono wręcz wspaniały smak i powiem wam, że nigdzie nie ma takiego wina. Na całym świecie próżno byście szukali winnic, które mogłyby wytworzyć takie wino.
Mowgli zasłonił sobie usta, aby nikt nie usłyszał tego, że dusi się ze śmiechu. Meshua patrzyła na niego zdumiona, a jednocześnie przerażona. W końcu co innego kpić sobie z Buldea wtedy, gdy jest on daleko, a co innego wtedy, kiedy jest blisko. Na całe szczęście podły myśliwy był zbyt zajęty słuchaniem pochlebstw na swój temat, aby zwrócić uwagę na coś innego.
- Czy wiecie może, kto jest najgroźniejszym zwierzęciem w dżungli? - zapytał po chwili Buldeo.
Padły różne odpowiedzi: tygrys, pantera, słoń itd. Mężczyzna jednak znowu zaskoczył swoich słuchaczy.
- Nie, wszyscy się mylicie! Największą bestią dżungli jest srogi smok zwany Ognistym Smokiem. Widziałem go kiedyś na własne oczy. Ma głowę tygrysa, ciało krokodyla, a na plecach skrzydła sępa. Nie muszę też chyba dodawać, że jest wręcz ogromny.
Mowgli jeszcze mocniej zasłonił sobie usta, aby nie ryknąć śmiechem, gdy słyszał tę historyjkę. Zrobił się wręcz siny na twarzy, a do tego brzuch go rozbolał. Chłopiec nie rozumiał, jak ludzie mogą wierzyć w takie duby smalone. Przecież w dżungli nie ma takich zwierząt. Ten stary myśliwy to zwykły łgarz. Dziwne, że ludzie tego nie widzą, a może nie chcą widzieć? Oni są naprawdę prymitywni i bardzo żałośni. Poza Meshuą i jej rodziną, oczywiście, gdyż pozostali to w większości sami głupcy. W świecie dżungli taki kłamca zostałby wyśmiany i potraktowany tak, jak wszyscy kłamcy tego świata - wrzucono by go do bagna. A tutaj takiego kogoś uważa się za osobę godną szacunku.
Śmiech Mowgliego uszedł na całe szczęście uwadze Buldea, ale nie jego wnuka, który widział wyraźnie, że chłopca z buszu coś ubawiło. Tylko pytanie, co takiego?
- Wszyscy słyszeliście na pewno o tygrysie ludojadzie, który napada na nasze wsie i zabija ludzi oraz bydło? - spytał po chwili swoich słuchaczy Buldeo.
- Tak! Wszyscy wiemy! - zakrzyknęli ludzie.
Mowgli przestał się śmiać i skupił się teraz uważnie na tym, co mówi Buldeo. Chętnie posłucha, co ten żałosny staruch powie o Shere Khanie.
- Czy wiecie, że władze wyznaczyły za niego nagrodę stu rupii? - pytał dalej myśliwy.
- Tak, wiemy! - potwierdzili mieszkańcy z entuzjazmem.
- Co to jest nagroda? - zdumiał się Mowgli.
- To są pieniądze - wyjaśniła mu Meshua - Ten, kto zabije tego tygrysa dostanie bardzo dużo pieniędzy od władz... To jest od najważniejszych ludzi w naszym kraju. Sto rupii nie jest wcale małą sumką. Mój tata jest jednym z najbogatszych mieszkańców wsi, ale nawet dla niego sto rupii to nie byle co. Gdyby był myśliwym, zapewne sam zapolowałby na tego tygrysa, aby się na nim zemścić za to, że to przez niego trafiłeś do dżungli i straciliśmy cię na wiele lat.
- Co?! Neel miałby zabić tygrysa?! Też mi coś! - zakpił sobie Ganshum, który stał tuż obok nich - On umie tylko gubić dzieci w dżungli. Jedynym człowiekiem zdolnym zabić tego tygrysa jest mój dziadek.


Nie trzeba tu dodawać, że jego słowa uraziły Meshuę oraz wywołały złość u Rikkiego, który co prawda nie znał ludzkiej mowy, ale po tonie, w jakim mówił chłopak zrozumiał, że ten kpi sobie z jego opiekunów, co rzecz jasna manguście wcale się nie podobało.
- Czy wiecie może, dlaczego ten tygrys ludojad atakuje tylko ludzi z tej wioski? - zapytał po chwili podły myśliwy - Ponieważ jest on reinkarnacją najgorszego człowieka, który kiedykolwiek tutaj mieszkał. Tego nędznika Purun Dassa, podstępnego lichwiarza zdzierającego z nas pieniądze. A czy wiecie, skąd mam taką pewność? Na pewno dobrze pamiętacie, że ten łajdak Purun Dass kulał na prawą nogę. Przetrącili mu ją jego dłużnicy, których obdzierał ze skóry. Przetrącili mu oni ten jego parszywy kulas, wcześniej popaliwszy jego księgi rachunkowe. Niedługo potem ten nędznik zmarł, ale jego duch obecnie prześladuje nas w postaci tego podłego tygrysa, aby się zemścić za złe traktowanie, jakiego tu doznał. Zapytacie pewnie, co ma to, o czym mówię do rzeczy? Otóż to, że ten tygrys także kuleje. Widziałem wiele razy jego ślady. Są nierówne, co dowodzi, że zwierzę, które je zostawiło, musi kuleć. To zaś jest dowodem na to, iż ten tygrys to nikt inny, jak tylko Purun Dass, nasz ciemiężyciel.
Mowgli nie wytrzymał dłużej i wybuchnął gromkim śmiechem. Tym razem Buldeo i reszta wsi usłyszeli go, po czym zwrócili swój wzrok w jego stronę. Chłopiec dusił się wręcz ze śmiechu, o mało nie wpadając do studni, na której siedział. Cała historia bowiem mocno go ubawiła.
- O co chodzi, Mowgli? - spytała Meshua, dotykając jego ramienia.
- Na buhaja, który był moim okupem za życie... To wszystko kłamstwa! Czy pan, panie Buldeo, musi zawsze wypuszczać ze swoich ust takie bajki, w które nawet najgłupsze wilczęta w dżungli by nie uwierzyły?! Jakie to jest głupie! Jak ktoś może w to wierzyć?!
- Śmiesz twierdzić, ty nędzny brudasie i przybłędo, że mój dziadek mówi nieprawdę?! - krzyknął oburzonym głosem Ganshum.
Chłopiec poczerwieniał na całej twarzy, gdy Mowgli jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Ludzie byli wręcz zdumieni bezczelnością tego dzieciaka z dżungli, jak go nazywali. Buldeo obok ich kapłana i naczelnika wsi cieszył się największym szacunkiem w całej wiosce. Dziwiło więc ich to, że ktoś śmie podważać jego słowa, zwłaszcza taki młokos.
- Ty bezczelny łotrze! Zapłacisz mi za to! - ryknął Ganshum.
Następnie rzucił się on na Mowgliego, ale ten bez trudu odepchnął go od siebie nogami, zaś jego napastnik wylądował na tylnej części ciała w sposób tak bolesny, że choć nie był ułomkiem, to w oczach pojawiły mu się łzy. Pewnie ów zarozumiały chłopak powtórzyłby swój czyn, gdyby nie Buldeo, który powoli podszedł do Mowgliego i spojrzał na niego groźnie, a następnie warknął:
- Powtórz wszystko, co przed chwilą powiedziałeś!
Meshua zadrżała z przerażenia. Gniew tego starego łotra mógł oznaczać poważne konsekwencje, zwłaszcza, że naczelnik wsi był kompanem Buldea do wypitki. Kapłan zaś co prawda za nim nie przepadał, ale pewnie w takiej sprawie też stanie za myśliwym, a wtedy nikt już nie obroni Mowgliego.
Jej najlepszy przyjaciel nie zdawał sobie z tego sprawy, gdyż patrzył tylko na Buldeo wzrokiem spokojnym i bardzo odważnym. Nie bał się tego człowieka tak, jak nie bał się Shere Khana i nie zamierzał drżeć przed nim ze strachu.
- Jeśli zaraz nie powtórzysz tego, co powiedziałeś mojemu wnukowi, to zmuszę cię do tego! - zagroził Buldeo - A wierz mi, mam swoje sposoby na rozwiązywanie języka.
- Dobrze, powtórzę - rzekł odważnie Mowgli - Historia, która nam pan opowiedział, to wymysł. Głowa tygrysa, ciało krokodyla i skrzydła sępa... Przecież nie ma takiego zwierzęcia. Gdyby było, na pewno bym je widział, bo przecież wychowałem się w dżungli. To samo tyczy się tych pana szarych małp. Takie to stworzenia nie istnieją i nigdy nie istniały. Owszem, jest w dżungli pewne zaginione miasto ludzi i mieszka w nim plemię małp zwane Bandar-logami, ale nie produkują one wcale wina i nie częstują nimi ludzi.
- A skąd ty możesz to wiedzieć? Zapewniam cię, że piłem wino małp.
- Proszę pana... Byłem w mieście małp i widziałem je bardzo dokładnie, jak również miałem nieszczęście poznać Bandar-logi. Gdyby produkowały one wino, na pewno bym o tym wiedział.
- A co ty możesz wiedzieć, ty... ty... ty wilczę szczenię?!
Buldeo chciał obrazić chłopca, jednakże w pewnym sensie tylko go skomplementował, gdyż dla niego takie słowa miały pozytywny wydźwięk.
- Tak samo zmyśla pan o Shere Khanie - mówił dalej Mowgli.
- O Shere Khanie?
- No tak. O tym tygrysie ludojadzie. On kuleje dlatego, że urodził się kulawy i wszyscy w dżungli o tym wiedzą. Tylko dziecko może zatem tak bajdurzyć, że w tym podłym zwierzęciu, które nigdy nie okazało większej odwagi niż szakal, zamieszkuje jakiś duch.
- A co ty niby wiesz o tym tygrysie?
- Bo wiem o nim więcej, niż pan myśli. On jest łotrem i łamie prawo dżungli.
- Prawo dżungli? Ha ha! Czy słyszeliście to?! Ten dzieciak mówi, że w dżungli istnieją jakieś prawa!
Wywołał tym śmiech ludzi stojących wokół niego, jednak Mowgli stał spokojnie, nie zrażony ich zachowaniem.
- To, że żyję zawdzięczam właśnie prawu dżungli - rzekł chłopiec - Ono mówi, iż nie wolno atakować ludzi i zwierząt domowych, ale Shere Khan łamie bez obaw wszystkie prawa, dlatego też zadają się z nim tylko tacy nędznicy, jak on sam. Jego jedynym towarzyszem jest podły szakal Tabaqui, a czasami pomagają mu też hieny i inne szakale, które się boją tej kreatury.
- No proszę - zakpił sobie Buldeo - Mówisz o nim tak, jakbyś go znał.
- Oczywiście, że go znam - odparł Mowgli - Niedawno miałem z nim starcie. Wybiłem mu oko nożem pana Bougiego.
- To prawda! - zawołała Meshua, stając za swoim przyjacielem - Sama to widziałam! Mowgli walczył z tym tygrysem w mojej obronie. Zresztą mój dziadek też tam był i może poświadczyć, że Mowgli mówi prawdę!
- A kto by tam wierzył w brednie tego starca?! - warknął Ganshum - Wszyscy wiedzą, że postradał on zmysły po śmierci wnuka i teraz wmawia nam, iż ten brudas z dżungli to reinkarnacja syna jego córki!
- Cicho bądź! - krzyknął na niego Buldeo.
Chłopak umilkł, zaś myśliwy ponownie spojrzał na Mowgliego.
- Podoba mi się twoja odwaga, mój chłopcze - powiedział poważnym, niemalże miłym tonem - Pasowałbyś na myśliwego, choć narażając się tym, którzy mogliby ci w tym pomóc raczej przekreślasz swoje szanse na zostanie nim. No, ale skoro jesteś taki odważny, że raniłeś nożem tego tygrysa, to może zechcesz dokończyć swego dzieła?
- To znaczy? - zapytał jego rozmówca.
- Jeśli to, co mówisz jest prawdą, dowiedź nam tego! Zabij tygrysa i przynieś nam jego skórę do wioski, a potem do miasta Khanhiwara, gdyż rząd wyznaczył za niego nagrodę stu rupii!
Meshua przerażona złapała Mowgliego mocno za ramię.
- Nie rób głupstw! - szepnęła chłopcu na ucho - Nie widzisz, że on cię prowokuje?
Buldeo tymczasem patrzył uważnie w oczy tego „przybłędy“, po czym znowu przybrał swój złośliwy ton i rzekł:
- Tak jak myślałem. Ty umiesz się tylko przechwalać. A więc jeżeli nie umiesz dokonać tego, o czym mówię, to lepiej zamknij buzię i nie odzywaj się, kiedy starsi rozmawiają.
Po tych słowach myśliwy zamierzał już odejść czując, że upokorzył tego „znajdę“, gdy nagle usłyszał wesoły okrzyk Mowgliego:
- Dobrze, przyniosę ją wam.
Stary łgarz ponownie spojrzał na chłopca, który dodał odważnie, mimo zaciskających mu się na ramieniu palców Meshui:
- Wtedy wszyscy zobaczą, kto jest kłamcą, a kto mówi prawdę. A czy dostanę za to nagrodę? Te sto rupii?
Ostatnie zdanie dodał dowcipnym tonem, ponieważ wcale nie zamierzał brać nagrody za zabicie Shere Khana. Co najwyżej, jeśli by już ją wziął, to i tak oddałby ją Bougiemu, Mari i Neelowi, ponieważ dla niego pieniądze nie miały żadnej wartości.
- Oczywiście, że dostaniesz - odpowiedział mu Buldeo - Ale nie wierzę, żeby ci się udało.
Następnie podszedł do naczelnika wsi, grubego mężczyzny z wielkimi wąsami, ubranego w kolorowy, kosztowny strój. Porozmawiali obaj chwilę, po czym Buldeo ponownie zbliżył się do Mowgliego, mówiąc:
- Masz czas do najbliższej pełni księżyca, która to będzie gdzieś za trzydzieści dni. Zabij tygrysa i przynieś tu jego skórę. Jeśli tego dokonasz, to nie tylko dostaniesz nagrodę, ale ja sam wypłacę ci drugie tyle! Rozumiesz mnie? Dam ci tyle samo, ile da ci rząd. Jeśli jednak zawiedziesz, to osobiście wyrwę ci ten kłamliwy, brudny język, a ja nie żartuję!
Meshua przerażona złapała Mowgliego za rękę, drżąc ze strachu przed gniewem myśliwego. Jej przyjaciel jednak niczym się nie przejął. Wychodził z założenia, że wilk, który dużo wyje raczej mało gryzie i podobnie jest też z ludźmi.
Tymczasem Buldeo zachichotał podle, po czym odszedł w kierunku w swojej chaty, a za nim pobiegł Ganshum, wcześniej podchodząc jednak do Mowgliego i mówiąc:
- Poniżyłeś mnie dzisiaj i zapłacisz mi za to... Obiecuję ci to!
Po tych słowach ruszył on za dziadkiem, a plac powoli zaczął pustoszeć i chwilę później zostali na nim jedynie Mowgli, Meshua, Rikki, młody garncarz (ten sam, którego chłopiec z dżungli ocalił od chłosty) oraz Shanti - ta ostatnia mogła teraz skorzystać z kilku chwil wolności, gdyż jej właściciel znowu tęgo sobie popił i zasnął pijackim snem w chacie Buldea.


4 komentarze:

  1. Ganshum nie posiada rodziców, tylko samego dziadka, skoro on go wychowuje? On nie potrafił dostrzec i zrozumieć tego, że jego zachowanie nie podoba się Meshui, stąd też całą winą o jej niechęć wobec niego obarczył Mowgliego. A Buldeo to ma doprawdy bujną wyobraźnię i jest wielkim chwalipiętą. A ci wszyscy mieszkańcy wioski to doprawdy naiwni i skończeni głupcy, skoro dawali wiarę tym wszystkim bzdurom, jakie im wmawiał, bo nie mieli zielonego pojęcia o świecie, stąd też byli gotowi uwierzyć we wszystko, co im się mówiło, nawet w największe i najbardziej niedorzeczne brednie. Nic dziwnego, że Mowgliego to wszystko tak bawiło, skoro był doskonale obeznany z dżunglą. Do tego wszystkiego ci skończeni głupcy wierzą w to, że człowiek po śmierci może stać się zwierzęciem i mścić się za doznane krzywdy, wyrządzone mu w poprzednim życiu. Doprawdy żałosne, zważywszy na to, że przecież człowiek różni się od zwierząt tym, że posiada rozum i duszę, ale oni byli tak bezrozumni, że praktycznie niczym się od nich nie różnili, toteż nic dziwnego, że zrównywali je ze sobą, wierząc w takie brednie. Ja myślałem, że Hindusi wierzą jedynie w wędrówkę dusz w ludzkich ciałach, a tu się okazuje, że wierzą również w to, że zwierzęta także posiadają duszę, co moim zdaniem jest naprawdę głupie i żałosne, bo oznacza, że człowiek niczym się nie różni od zwierzęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buldeo opowiada duby smalone, a zabobonni chłopi we wszystko mu wierzą. Co za idioci! Dobrze, że Mowgli go wyśmiał. Chętnie zobaczę jego zdumioną minę, kiedy Mowgli zabije Shere Khana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochany Jasiu Kronikarzu,

    Widzę, że zazdrość Ganshuma o Mowgliego powoli, lecz nieubłaganie zbliża się do krytycznego momentu. Zapomniał jednak chłopak, że zazdrość to bardzo brzydka cecha i że tą drogą nic nie osiągnie, no, chyba że jeszcze większą niechęć Meshui.

    Nie dziwię się, że Mowgliego rozbawiły słowa Buldea o małpach zwanych Bandar-logami z miasta Hanuman. W końcu chłopak miał nieprzyjemność poznać kiedyś to plemię i wiedział, że ich zwyczaje nie mają nic wspólnego z tym, co opowiadał Buldeo. Tak nawiasem mówiąc, niezły z tego starego myśliwego bajarz, szkoda tylko, że przy tym kłamczuch. Taki indyjski baron Munchhausen. A już szczególnie to opowiadanie o Ognistym Smoku to już naprawdę bujda na resorach. :)

    Widzę, że rozwinąłeś wątek opowieści Buldea o tym, kim jest według niego Shere Khan, i jak się Mowgli zakładał z myśliwym o to, że przed upływem następnej pełni księżyca zabije tygrysa. Myślę, że wziąłeś ten wątek zarówno z powieści Kiplinga, jak i z serialu anime. Ale groźbę Buldea, że osobiście wyrwie Mowgliemu „ten kłamliwy, brudny język”, to chyba musiałeś pożyczyć od naszego „kochanego” Szeryfa z Nottingham, bo ta groźba aż nadto mi przypomina scenę z filmu, w której Szeryf oświadczył Szkarłatnemu Willowi, że jeśli chłopak nie przyniesie mu głowy Robina Hooda, to Szeryf osobiście Willowi wyrwie „ten kłamliwy, brudny język”. Po prostu groźba Buldea i groźba Szeryfa to jeden i ten sam deseń. :)

    Jestem ciekawa, co czeka Mowgliego i w jaki sposób Ganshum się na nim zemści.

    Ściskam Cię mocno, :* :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze. Robi się naprawdę niewesoło. Aż mnie ciarki przeszły, jak czytałam ten rozdział. Buldeo mnie przeraża. Czuję, że z nim będą kłopoty.

    OdpowiedzUsuń