piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 029

Rozdział XXIX

Wspaniały koncert Bagheery



Mowgli wysłuchał uważnie wieści, które przekazał mu Rikki, po czym zacisnął wściekle dłoń w pięść.
- To przerażające! Skrzywdzili Meshuę i jej rodzinę! Buldeo zapłaci mi za to!
- Jeśli chcesz, to z przyjemnością zmiażdżę mu głowę łapą! - zawołał Bagheera - Nie obchodzi mnie, że to niezgodne z prawami dżungli! Przecież można bronić życia swego i swoich bliskich, a to będzie obrona życia mego małego brata!
- W ciekawy sposób interpretujesz sobie Prawa Dżungli - zaśmiał się Baloo - Ale jakimś dziwnym sposobem przekonujesz mnie do tego, że masz rację.
Mowgli tymczasem powoli podniósł się z ziemi i wydał z siebie głośny ryk podobny do wycia wilka. Był to sygnał, aby jego bracia powrócili z obserwacji, gdyż są mu teraz potrzebni. Już chwilę później wszyscy synowie Rakshy przybyli na miejsce gotowi do działania.
- Jesteśmy, braciszku! - zawołał Szary Brat - Czemu nas wezwałeś?!
- Będę potrzebował waszej pomocy! I twojej też, Bagheero! - odrzekł w odpowiedzi chłopiec - Muszę wiedzieć, co ci ludzie, którzy przybyli teraz do dżungli planują. Niby wiemy już wszystko, ale lepiej będzie, jeśli będziemy posiadać więcej informacji!
- Tak mówi doskonały strateg! - zgodził się z nim Baloo - Uważam plan Mowgliego za doskonały!
- Chociaż rzadko to robię, to tym razem muszę poprzeć twoje zdanie - rzekł z lekką ironią Bagheera - Mowgli ma rację. Moglibyśmy tych łajdaków zabić, aby nigdy więcej nie nachodzili naszego Małego Brata, ale tym razem zabicie ich bez uprzedniego zdobycia informacji byłoby głupstwem i złym sposobem na rozpoczęcie naszych łowów.
- Czy to warto pytać, czego chcą ci ludzie?! - zapytał Akru - Przecież to twoi wrogowie z wioski! Chcą cię zabić! Po to tutaj przyszli!
- Sprawa nie jest taka prosta - wyjaśnił Mowgli - Oni uwięzili moich przyjaciół z wioski. Muszę wiedzieć, czy oni jeszcze żyją. Gdy Rikki ostatni raz ich widział, to jeszcze żyli, ale nie wiem, czy już ich nie zgładzono.
- Rozumiem - powiedział Sura zasmuconym tonem, gdyż jako osobnik niezwykle wrażliwy wzruszył się bardzo oddaniem Mowgliego jego ludzkim przyjaciołom - Wobec tego powinniśmy rozpocząć nasze łowy.
- Nic z tego! Tak to poluj sobie sam, mały bracie! - warknął Lura, który palił się do działania i bynajmniej nie lubił podchodów - Taki sposób walki, jaki nam proponujesz, to głupota! Ci ludzie chcą cię zabić, więc ty zabij ich!
- To prawda! - zgodził się z nim Akru - Jeszcze dziś przyniesiemy ci ich czaszki i rzucimy je do twych stóp!
- Milcz, głupcze! - szczeknął na niego Szary Brat - Nie słyszałeś, co powiedział Mowgli?! Zrobimy tak, jak on nam każe!
- A więc mamy wszyscy iść na pewną śmierć, bo nasz mały braciszek jest głupcem?! - spytał Akru.
- Nazwij go tak jeszcze raz, a pożałujesz! - Szary Brat pokazał Akru swoje kły wyszczerzone gniewnie.
- Uciszcie się! Obaj! - krzyknął Mowgli.
Następnie spokojnie podszedł do nich i uklęknął na jedno kolano przed nimi, dotykając ich łbów.
- Wy znacie swoje prawa polowania, a ja znam swoje. Jestem wilkiem, to fakt, ale jestem również i człowiekiem, więc w pewnych sprawach muszę postępować jak człowiek. Jeśli mnie kochacie, bracia, pomóżcie mi w moich planach. Spójrzcie mi w oczy.
Wilki niechętnie uczyniły to, po czym pod wpływem mocy bijącej z jego oczu opuściły wzrok, a następnie zaczęły lizać jego stopy.
- Kto więc będzie dowodził tymi łowami? - spytał Mowgli.
- Ty, mój bracie - odpowiedział Szary Brat dumnym tonem.
Bardzo zaimponowało mu to, w jaki sposób Mowgli stłumił zalążek buntu przeciw swojej władzy w stadzie. Tak właśnie powinien postępować prawdziwy przywódca.
- Wybacz nam, bracie... Zaślepił nas gniew - rzekł Akru do Mowgliego z nieudawaną pokorą w głosie.
- Przebacz nam, braciszku - dodał Lura tym samym tonem.
- Prowadź nas, Mowgli! - szczeknął Sura.


Chłopiec objął radośnie łby wilków każdego po kolei, po czym poszedł ze swoim braćmi, czarną panterą i ichneumonem do miejsca, gdzie ostatnio widziano Buldeo i Garrouma. Lala nad nimi czuwała pilnując każdego ich kroku.
- Czy coś się dzieje? - spytał Mowgli, podchodząc do niej.
Wilczyca spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Nie... Jak na razie nie... Chodzą i mamroczą coś w swoim języku, ale nie mam pojęcia, co.
Mowgli pokiwał głową na znak, że zrozumiał, a następnie ustawił się powoli w krzakach i zaczął obserwować obu myśliwych, którzy zmęczeni usiedli pod drzewem, po czym zapalili fajki.
- Powiem ci, że dużo słyszałem o paleniu ludzi na stosach, ale nigdy nie widziałem tego na własne oczy. To musi być wspaniałe widowisko - rzekł Garroum.
- Jeszcze je zobaczysz, kiedy już powrócimy do wioski - odparł Buldeo, pociągając z bukłaka tęgi łyk wina - Przyjdzie na nie cała wieś. W końcu każdy będzie chciał zobaczyć rodzinę opętaną przez złego ducha, jak płonie ona na stosie. Będzie na co popatrzeć.
- Przypomnij mi tylko... Jak to się nazywają ci, co mają iść na stos? - spytał Garroum swego kompana.
- Ten stary to Bougi... Poza nim na stos pójdzie jego córka Mari, jej mąż Neel i ich dziecko Meshua.
- O czym oni mówią? - spytał Bagheera.
- A to nędznicy! - syknął Mowgli, zaciskając swą dłoń w pięść - Miałeś rację, Rikki! Oni naprawdę uwięzili Meshuę i jej bliskich. Zamierzają oddać ich na śmierć Czerwonemu Kwieciu!
- Żeby ludzie zastawiali sidła na ludzi! - warknęła Lala - Tego jeszcze w tej dżungli nie widziałam.
- Obserwujmy ich dalej - rzekł Szary Brat - Być może powiedzą nam coś jeszcze.
- Tak... Słuchajmy uważnie - poparł go Rikki.
- Ten cały Bougi... Jest o ile dobrze pamiętam dość zamożny, prawda? - spytał Garroum.
- O tak - potwierdził Buldeo - Ma on dużą liczbę bawołów, a jego zięć ponoć ma gdzieś schowane złote monety. Gdyby tak wycisnąć z niego przed egzekucją, w którym miejscu je schował, wtedy będziemy bardzo bogaci.
- Na co ci pieniądze? I tak przepijesz większość z nich.
- A co ci do tego? Ważne, że otrzymasz swoją dolę.
- Ale będziemy się musieli podzielić z naczelnikiem i kapłanem za to, że nam pomagają.
- Być może, ale to niewielka cena za zwycięstwo, zapewniam cię.
- Owszem... Tylko, że ja za udział w tej twojej maskaradzie chcę dwa razy więcej niż to było na początku ustalone.
Buldeo patrzył w oczy swojego kompana takim wzrokiem, jakby chciał mu skoczyć do gardła. Opanował się jednak, po czym powiedział:
- Póki nie zabijemy tego wilkołaka i nie przyniesiemy jego głowy do wioski, to niczego nie dostaniemy, więc uspokój się i nie dziel jeszcze skóry na niedźwiedziu. Znajdźmy wpierw tego chłopaka, zabijmy go, a dopiero potem będziemy rozmawiać o podziale łupu.
- Powiedz, Buldeo... Naprawdę uważasz, że ten chłopak to wilkołak?
- Oczywiście, że nie... Choć przyznaję, iż posiada on jakąś moc, której się obawiam. Także lepiej będzie go zabić zanim jej użyje przeciwko nam.
- Szkoda, że nie wziąłem ze sobą mojej niewolnicy.
- A na co ci ona teraz?
- Właściwie to po nic, ale ona chyba przyjaźni się z tym szczeniakiem z dżungli, więc możliwe, że przyjaźni się też z jego bliskimi.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego, że Shanti może nam pokrzyżować nasze plany.
Buldeo parsknął śmiechem.
- Daj spokój, to tylko głupia niewolnica. Co ona może zrobić?
- Nie lekceważ jej, Buldeo. Dla pewności przydzieliłem ją do służenia kapłanowi póki nie wrócę. Lepiej niech ma ją na oku.
- Jak uważasz, Garroum. Tak czy inaczej jeszcze będzie się trzeba jakoś wytłumaczyć Anglikom z tego, co robimy.
- Nie muszą oni o tym wiedzieć, chociaż oczywiście ryzyko odkrycie przez nich tego faktu istnieje. Musimy więc działać w sekrecie. W końcu ci głupcy zakazali wielu naszych obrządków, jak również palenia czarowników na stosach.
- To prawda, ale myślę, że i na to też jest wyjście. Gdyby coś poszło nie tak, naczelnik zaświadczy, iż Bougi z rodziną zmarli na wskutek ugryzienia węża. Oni przecież tego nie zdołają sprawdzić.
Mowgli zacisnął pięść ze złości, po czym uznał, że dość już usłyszał, a następnie przekazał swoim przyjaciołom nowiny, jakich się dowiedział:
- Musimy się spieszyć, bo Meshua i jej bliscy zginą, kiedy ci łajdacy powrócą do wioski.
- Wobec tego musimy ich zatrzymać w dżungli jak najdłużej - zauważył Rikki.
- Właśnie - zgodził się z nim chłopiec - Rikki, idziemy do wioski! Nasi przyjaciele tam na nas czekają!
- Chwileczkę! Nie pójdziesz tam sam! - szczeknął Szary Brat - Ja idę z tobą, mój bracie!
- I ja także - dodał Akru - Jeśli masz się narażać, to tylko razem z nami u boku.
Wzruszony chłopiec uścisnął łby obu basiorów.
- Dobrze, ale reszta zostaje tutaj i pilnuje ich. Spróbujcie też zatrzymać ich jak najdłużej w dżungli.
- Zgoda, ale w jaki sposób? - zapytała Lala.
- Zaśpiewajcie im jakieś nasze pieśni bojowe - powiedział Mowgli - Nie chcę, aby oni stanęli przed wrotami wsi zbyt wcześniej. Zatrzymajcie ich tu najdłużej, jak to tylko możliwe. Bagheero, pomóż im, proszę. Daj tym ludziom poznać jedną z twoich pieśni myśliwskich.
- Och, do czego to doszło?! - jęknął Bagheera - Żebym ja, wielki łowca, musiał przyśpiewywać do snu tym nędznikom? Ale cóż... Skoro przyjaciel prosi, nie odmówię, choć chętnie bym każdemu z nich rozbił łeb moją łapą.
- Nie tylko ty - poparła go Lala - Nienawidzę tych, co zdradzają własne plemię i gdyby nie prawo dżungli...
- Ale ono istnieje i musimy je przestrzegać - rzekł Mowgli stanowczym tonem - Ruszajcie więc, przyjaciele! Gdy się już ściemni postarajcie się, aby choć jedno z was było w pobliżu wioski i czekało na wieści ode mnie. Jak wszystko się uda, będę na was czekał w miejscu, gdzie Szary Brat czekał na mnie wtedy, gdy polowałem na Shere Khana.
Basior doskonale znał to miejsce, więc wyjaśnił wilkom i panterze, o jaki teren chodzi.
- Udanych łowów, przyjaciele! - zawołał Mowgli, po czym zniknął w gęstwinie z wiernymi kompanami.
- Udanych łowów, Mały Bracie! - odpowiedział mu Bagheere, po czym rozpoczął swój najbardziej ponury koncert na świecie.
Chwilę później dołączyli do niego Sura, Lura oraz Lala, którzy nie bez satysfakcji okazywali w pieśni swoją niechęć do obu myśliwych.


3 komentarze:

  1. Mowgli znowu zaczął nazywać swoją rodzinę przyjaciółmi, a to oznacza, że na powrót uznał się za członka wilczego stada, skoro ludzie przegnali go z wioski. Mowgli dobrze postąpił, decydując się na odszukanie tych dwóch nędzników, bo dzięki temu zyskał pewność, że nadal ma szansę na uratowanie swoich bliskich, dzięki czemu mógł podjąć stosowne działania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wilki powinny zjeść tych drani i nie patyczkować się z nimi. Szkoda, że tak bardzo przestrzegają tego prawa dżungli. Mogliby sobie czasem odpuścić, zwłaszcza w przypadku takich kanalii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka piękna ta część! Wilki są bardzo oddane Mowgliemu. To mi się naprawdę bardzo podoba. Aż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń