Wyprawa do dżungli
Rano Mowgli podczas śniadania opowiedział Bougiemu, Meshui, Mari i Neelowi to, co miało miejsce nocą. Wszyscy byli przerażeni tym, że ich przyjaciel ledwie uniknął śmierci od kłów kobry.
- Powinieneś odtąd spać z nami w chacie - powiedziała kobieta bardzo zaniepokojonym głosem - Nie chcemy, aby ta historia się powtórzyła.
- Właśnie! - dodała Meshua - I nie chcemy też, aby coś złego ci się przytrafiło.
Po tych słowach ścisnęła ona mocno i czule dłoń chłopca.
- Ależ nie musicie się o mnie bać. Nie spotka mnie nic złego - rzekł Mowgli - Dziesięć wiosen spędziłem w dżungli, więc tutaj także mi nic nie grozi.
- Och, synku - jęknęła załamanym głosem Mari - Świat zwierząt musi być o wiele mniej okrutny niż nasz świat. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jacy źli potrafią być ludzie.
- Właśnie - poparł ją Neel - Chociaż uważam, że nie należy na ciebie naciskać, to tym razem popieram moją żonę. Powinieneś odtąd spać w naszej chacie.
Mowgli miał jednak inne zdanie w tej sprawie.
- Nie jestem jeszcze gotowy... Nie umiałbym zasnąć w łóżku.
- Wiesz... W razie czego zawsze możemy rozłożyć siano na podłodze - zaproponowała Meshua - To chyba nie jest taki zły pomysł?
Jej matka uważała inaczej.
- Mowgli to człowiek, a nie wilk. Powinien wreszcie to zrozumieć.
- Nie naciskaj na niego - rzekł Bougi - Jeśli będziesz tak mówić, to on od nas prędzej czy później odejdzie.
- Więc co mam zrobić?! - jęknęła jego córka - Ktoś chce go zabić, a ja mam stać bezczynnie i patrzeć na to spokojnie?!
- Nie musisz - stwierdził ojciec kobiety - Wystarczy, że damy mu broń, aby miał się jak bronić w razie niebezpieczeństwa.
- Prócz tego może spać obok niego Rikki, a on jest przecież bardzo czujny - dodała Meshua dumnym głosem, głaszcząc główkę mangusty.
Mari nie była do końca przekonana tymi argumentami, ale Neel nagle poparł teścia uważając, że naciskanie na Mowgliego może tylko go zranić, a przecież oni tego nie chcą. Poza tym obaj mężczyźni obawiali się, że ich wychowanek od nich ucieknie, jeśli będzie się tu źle czuć, a tego przecież nie chcieli.
- Przypominam ci, że on przebywa w wiosce dopiero trzy miesiące, a właściwie to już prawie cztery. W dżungli zaś spędził dziesięć lat. To chyba więc oczywiste, w jakim świecie czuje się lepiej. Dlatego też jedyne, co my możemy zrobić, to nie naciskać na niego i dać mu czas, aby przywykł do naszych zwyczajów.
Jego żona niechętnie wyraziła na to zgodę, podobnie jak i na to, żeby Mowgli poszedł z Meshuą do dżungli odwiedzić Matkę Wilczycę. W tej ostatniej sprawie jednak wyraziła zgodę pod warunkiem, że Bougi pójdzie razem z nimi i pozostanie w bezpiecznym miejscu. Staruszkowi bardzo się taki pomysł spodobał.
- Doskonale! - zawołał mężczyzna - Będę udawał, że poszedłem z dziećmi po drzewo.
- Tylko błagam was... Uważajcie na siebie - poprosiła ich Mari.
Mowgli i Meshua obiecali jej to, po czym razem z Bougim poszli do lasu, ciągnąc razem wózek na drewno. Kiedy wychodzi z wioski zauważyli siedzących na łące Ganshuma i Nuga, którzy w towarzystwie miejscowych wyrostków spędzali sobie przyjemnie czas. Obaj jednak na widok naszych bohaterów zaczęli głośno się śmiać, a następnie szydzić z nich w okropny sposób.
- Hej, zakochani! Dokąd idziecie z tym starym wariatem?! Do lasu?! Uważajcie, aby was tam nie zjedli!
Chłopiec z buszu zacisnął pięść ze złości, jednak gdy Meshua dotknęła jego ręki popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem i postanowił wcale nie reagować na kpiny wyrostków, choć miał chwilami wielką ochotę pokazać im, co to znaczy szydzić sobie z jego przyjaciół. W dżungli takim podłym typkom rozkwasiłby nos, jednak czuł, że Meshua przestałaby go szanować, gdyby uległ gniewowi i chciał ukarać tych łotrów w brutalny sposób. Poza tym w głębi serca czuł, iż takie zachowanie bynajmniej nie przystoi nie tylko człowiekowi, ale także wychowankowi Ojca Wilka i Matki Wilczycy. Gdyby ulegając gniewowi pięścią wymierzył sprawiedliwość, to wówczas nie byłby wiele lepszy od Shere Khana, który też siłą zawsze dochodził swoich praw. Więc chociaż rozpierał gniew, to Mowgli postanowił go zwalczyć.
Bougi z dziećmi i Rikkim (jak zwykle wiernie kroczącym obok swoich opiekunów) dotarł do miejsca, gdzie zwykle rąbał drzewa. Tam miał również zbudowany szałas, w którym to niekiedy sypiał.
- Dobrze, moi kochani - rzekł staruszek - Idźcie teraz odwiedzić swoich przyjaciół. Ale proszę, nie odchodźcie zbyt daleko i w razie czego wezwijcie mnie na pomoc. Mam nóż i maczetę, a te mogą posłużyć nam za doskonałą broń.
- Oczywiście, dziadku - pokiwała głową Meshua.
- Będziemy ostrożni, proszę pana - dodał Mowli.
Następnie oboje poszli razem z Rikkim w kierunku buszu, gdzie byli umówieni z wilkami.
- Dlaczego mówisz do dziadka „pan“, Mowgli? - zapytała zdumiona dziewczynka - Przecież to jest twój dziadek.
- Nie, Meshuo... To TWÓJ DZIADEK - rzekł smutnym głosem chłopiec - Twój dziadek i twoi rodzice... Ja tutaj wciąż jestem obcy. Nie widzisz tego? W wiosce nikt mnie nie chce.
- Nie mów tak! Przecież my cię chcemy!
- Wiem i jestem wam za to wdzięczny... Jesteście dla mnie tacy dobrzy, jak moja wilcza rodzin. Ale wioska człowieka to nie jest mój świat i gdyby nie wy, to nie zostałbym tam...
- Ale do dżungli też nie możesz na stałe wrócić... Pamiętasz?
- Pamiętam... Nigdy też nie zapomnę tego, jak przez tego łotra Shere Khana nie mogę tutaj już żyć. Ale ja mu jeszcze odpłacę, Meshuo! Odpłacę mu za to, lecz nie dla zemsty... O nie! Zrobię to w imię praw dżungli. Ten nędznik już dość ich złamał. Musi ponieść karę za swoje czyny.
Chwilę później Rikki, idący obok dzieci, zatrzymał się i nastroszył mocno futerko, piszcząc groźnie.
- Rikki, co się dzieje? - zapytała Meshua w języku zwierząt.
Jej znajomość mowy dżungli była już bardzo dobra, choć jeszcze wiele słów sprawiało jej trudność, jednak Mowgli wierzył, że na pewno się nauczy mówić w jego pierwotnej mowie szybciej, niż on w jej.
- Ktoś się zbliża - odpowiedział jej ichneumon.
Mowgli zasłonił swoją osobą Meshuę, która delikatnie objęła go w pasie. Chwilę później zza krzaków zwinnie wyskoczył Szary Brat. Chłopiec odepchnął z ulgą.
- Witaj, Szary Bracie! - zawołał radośnie.
- Witaj, braciszku - rzekł przyjaźnie wilk.
Podbiegł do niego radośnie i zaczął lizać swego przyjaciela po twarzy. Mowgli śmiał się ze szczęścia, a jego serce zabiło tak mocno, jak zawsze biło na widok swego wiernego kompana dziecinnych zabaw.
- Pozwól, Szary Bracie, że ci przedstawię - rzekł chłopiec po chwili - To jest Meshua, moja najlepsza przyjaciółka z ludzkiej wioski. A to Rikki, najdzielniejszy ichneumon na świecie.
Wilk uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczynki, po czym powąchał ją lekko, a następnie polizał po twarzy, aż ta zachichotała.
- Przyjaciele Mowgliego są moimi przyjaciółmi - powiedział Szary Brat - Witaj, Meshuo... Witaj, Rikki. Zaszczytem dla mnie jest poznać was oboje. Jesteście druhami Mowgliego w ludzkiej wiosce, dlatego też już za to samo zawsze macie we mnie przyjaciela. Pamiętajcie o tym, proszę...
- Będziemy pamiętać - powiedziała wzruszonym głosem Meshua.
- I ty w nas masz przyjaciela - dodał przyjaźnie Rikki, chociaż wilk początkowo nie wzbudził w nim zaufania.
Szary Brat uśmiechnął się radośnie do całej trójki gości w dżungli, po czym poprosił, aby poszli oni za nim. Następnie zaprowadził ich na polanę, gdzie znajdowała się niewielka grupa wilków różniących się od siebie nieco maścią oraz wyglądem, a także kilka samic i kilko sporych już szczeniąt. Trzy basiory na widok Mowgliego zapiszczały czule, po czym skoczyły one radośnie w jego stronę, przewróciły go na ziemię i zaczęły lizać po twarzy.
- Akru! Sura! Lura! - zawołał radośnie chłopiec, ściskając mocno łby swoich przybranych braci - Tak strasznie za wami tęskniłem.
Następnie podszedł do jednej z samic i uścisnął ją oraz jej szczenięta. W ten oto sposób powitał on żonę Akru i jego dzieci, które wręcz czule go wylizały. Potem podbiegł do starszej wiekiem wilczycy, obejmując ją czule za łeb.
- Mamo! Nawet nie wiesz, jak tęskniłem za tobą!
- Ja za tobą także, moja mała żabko - rzekła Matka Wilczyca.
Meshua przypomniała sobie, że nazywano ją Rakshą (czyli Diablicą) ze względu na to, że jako młoda samica była bardzo agresywna. Ale widząc zachowanie tak delikatne i łagodne ze strony przybranej matki Mowgliego dziewczyna zastanawiała się, czy agresja z jej strony była w ogóle możliwa. Chociaż zdaniem Bougiego matki wśród zwierząt bywają niezwykle groźne dla tego, kto zechce skrzywdzić ich potomków, co nie przeszkadza im być łagodnymi dla dzieci. To przypomniało jej, że Mowgli opowiadając o swych dziełach, że Raksha bez wahania stanęła w jego obronie, gdy Shere Khan chciał go zabić dziesięć lat temu.
Matka Wilczyca tymczasem polizała po twarzy swojego przybranego syna, a następnie udostępniła ten zaszczyt Ojcu Wilkowi, swojemu mężowi, który choć był bardziej oszczędny w okazywaniu uczuć, to jednak tak okazał Mowgliemu radość z tego powodu, że go widzi, bo przecież zawsze tak jest, że nawet twardy z charakteru basior wzrusza się na widok swego potomka w wieku dojrzałym, gdy przychodzi go odwiedzić i do tego jeszcze ze swoją partnerką. Nie tylko go taki widok wzrusza, ale wręcz napawa dumą.
- Ojcze! Cieszę się, że mogę cię widzieć!
- I ja jestem bardzo szczęśliwy, moja mała żabko - odparł Ojciec Wilk wzruszonym głosem - Twój widok niezwykle raduje moje serce zwłaszcza, że przyszedłeś ze swą samiczką.
- Kochany mój! - skarciła go delikatnie Raksha.
- Kiedy taka prawda! - zaśmiał się wesoło basior - Czy pozwolisz nam ją poznać?
- Oczywiście, ojcze! - rzekł Mowgli.
Następnie podszedł do Meshui, wziął ją za rękę i przyprowadził przed oblicze swych przybranych rodziców, dokonując prezentacji.
- Miło nam cię poznać, drogie dziecko - rzekł Ojciec Wilk.
- Jesteś wręcz przeurocza, kochanie - dodała Matka Wilczyca - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nasza mała żabka znalazła swoją partnerkę.
Meshua początkowo chciała sprostować, że nie jest wcale ukochaną Mowgliego, ale przecież jej serce od dawna biło już tylko dla niego, dlatego też nie protestowała w tej sprawie, tym bardziej, że jej najlepszy przyjaciel także tego nie uczynił.
- Mnie również miło was poznać - powiedziała dziewczynka, dygając przy tym lekko.
- No proszę! Mówisz w naszej mowie! - szczeknął radośnie Ojciec Wilk - Niesamowite! Kto cię tego nauczył?
- Mowgli - odparła zapytana.
- O tak, to prawda! - zapiszczał Rikki - A ja mu w tym pomagałem! Wybaczcie mi jednak, żem się wam nie przedstawił. Jestem Rikki! Mangusta obrońca, pogromca węży i przyjaciel waszego syna.
Wilki uśmiechnęły się do niego delikatnie. Widok to był dla nich dość niezwykły: mały ichneumon popisywał się przed nimi i chciał dowieść, jaki to on jest dzielny oraz nieustraszony. Z jego głosu biła jednakże oprócz przechwałek prawdziwa miłość, jaką darzył Mowgliego i Meshuę, dlatego też wilczy rodzice zamierzali okazać mu szacunek należyty przyjaciołom ich syna.
- Miło nam cię poznać, Rikki - powiedzieli.
Chwilę później do kompanii dołączył też pewien stary wilk o szarym futrze, które było przyprószone siwizną. Obok niego szła młoda wilczyca o bardzo buńczucznej minie.
- Akela! Lala! - zawołał radośnie Mowgli, obejmując po kolei każdego z wilków.
- Witaj, mój mały bracie - rzekł radośnie stary basior - Radością dla mojego serca jest twój widok w dżungli.
- Ja także się cieszę - dodała Lala, choć okazała zdecydowanie więcej powściągliwości w swoim zachowaniu.
Mowgli im również przedstawił Meshuę oraz Rikkiego, z którymi oba wilki przywitały się, jednak o ile starszy wilk był niezwykle miły, a wręcz bardzo serdeczny, o tyle jego przybrana córka delikatnie zazgrzytała zębami na widok dziewczynki. Meshua zaś była, mimo swoich niecałych dziesięciu lat prawdziwą kobietą, więc bez trudu domyśliła się, jakie są tego powody. Wystarczyło, że ujrzała, w jaki sposób Lala patrzy na jej przyjaciela, a potem na nią. Dziewuszka doskonale połączyła w swojej główce oba te fakty i odpowiedź sama się jej nasunęła. Nie trzeba chyba dodawać, że wieść ta ją mocno zasmuciła.
Kilka minut później na polanę przybyli wielki niedźwiedź wargacz oraz lampart zwany przez wielu ludzi panterą. Pierwsze to zwierzę miało sierść burą, drugie zaś czarną niczym noc, z lekkimi tylko plamkami na tylnych łapach.
- Baloo! Bagheera! - krzyknął radośnie Mowgli, ściskając ich mocno oboje.
Pantera zamruczała przyjemnie, gdy głowa chłopca wtuliła się w jej łeb, zaś niedźwiedź musiał uważać, aby swoim uściskiem nie zmiażdżyć swego dawnego ucznia.
- Nie wiedziałem, że was tu spotkam! - zawołał wesoło młodzieniec z dżungli.
- To Szary Brat rozniósł z pomocą Chila wieść do wszystkich twoich przyjaciół, że tutaj będziesz - powiedział Bagheera - Spodziewaj się więc więcej swoich dawnych kompanów.
- Wszyscy tu przybędą, aby choć na chwilę cię zobaczyć, moja żabko - dodał przyjaźnie Baloo - Nie wiemy tylko, czy Kaa przybędzie. Jak wiesz, jest on nieco głuchy na lewe ucho i niedowidzi na lewe oko, więc mógł nie usłyszeć wezwania Chila ani też nie dostrzec posłańca tych dobrych nowin.
- Nie bój się, mój stary druhu - rzekł jego czarny kompan - Przybędzie na pewno, ponieważ uwielbia on Mowgliego od czasów tej naszej wyprawy do miasta małp.
Nagle oba zwierzaki zauważyły Meshuę i Rikkiego. Chłopiec szybko dokonał więc prezentacji swoich nowych przyjaciół. Ich obecność bardzo ucieszyła niedźwiedzia i panterę, zwłaszcza, kiedy dziewczynka ujawniła przez nimi swą znajomość języka zwierząt dodając przy tym, że udało się jej opanować tę mowę właśnie dzięki Mowgliemu.
- No proszę! - uśmiechnął się dumnie Baloo - A więc moja mała żabka jest równie dobrym nauczycielem, co ja?! Widać, że nauka nie poszła w las! Gratuluję ci, chłopcze! Jestem z ciebie bardzo dumny!
- Ech... No pięknie... Teraz to już nie przestanie się chwalić! - jęknął Bagheera.
Baloo naburmuszył się lekko, słysząc jego słowa.
- O czym ty mówisz, przyjacielu? Ja tylko stwierdzam fakt. To tylko dowodzi, że jestem wprost doskonałym nauczycielem.
Następnie popatrzył na Meshuę, dodając:
- Jeśli zechcesz, kochanie, to i ciebie nauczę wszystkiego, co umiem.
- Och! Nie zajmie ci to wiele czasu! - mruknął złośliwie jego wierny kompan.
Meshua z Mowglim parsknęli śmiechem czując, że tu naprawdę mogą się czuć jak w domu i zawsze będą mogli się tak czuć, dopóki tak wspaniałe stworzenia będą tutaj żyć.
Okazuje się, że w wiosce Mowgli jest bardziej zagrożony niż w dżungli pośród dzikich zwierząt. Widzę, że jego rodzina traktuje go jak dorosłego człowieka, posiadającego swoje zdanie, skoro do niczego go nie przymuszają, a nawet obawiają się, że może ich porzucić, jeśli zaczną na niego naciskać, a przecież powinni zacząć go wychowywać i przystosowywać do życia wśród ludzi, oduczając go nawyków, jakich nabrał w dżungli, a nie tak mu we wszystkim pobłażać. Jedynie matka pragnie się odpowiednio zająć jego wychowaniem, ale ojciec i dziadek próbują wybić jej to z głowy i wcale nie traktują go tak, jak powinni, zupełnie jakby uważali go za dorosłego i mającego całkowite prawo do podejmowania samodzielnych decyzji i decydowania o sobie. Tylko Mari dostrzega w nim dziecko, którym w końcu jest. Dobrze, że chociaż Mowgli zdaje sobie sprawę z tego, że przemoc nie jest właściwym rozwiązaniem i cierpliwie znosi szyderstwa ze strony Ganshuma i jego bandy. Bougi naprawdę ufa Mowgliemu, skoro pozwala Meshui iść wraz z nim do wilków, tylko nie rozumiem czemu Mowgli wciąż nazywa go panem, skoro wie już, iż jest on jego dziadkiem. On chyba nie potrafi ich zaakceptować jako swojej nowej rodziny. Lepiej jednak czuje się w dżungli niż w wiosce, bo znacznie lepiej dogaduje się ze zwierzętami niż z ludźmi i tu się nie ma czemu dziwić, skoro wychował się wśród nich, ale jego prawdziwa rodzina powinna mu pomóc się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu i zająć się jego należytym wychowaniem, a nie pozostawiać samemu sobie. Widać wyraźnie, że Szary Brat jest najlepszym przyjacielem Mowgliego i że naprawdę można na niego liczyć. Do tego jest przyjaźnie nastawiony wobec jego przyjaciół, mimo że są oni ludźmi, ale wie, że nie musi się ich lękać, skoro Mowgli za nich ręczy, stąd też ma przyjacielskie nastawienie wobec Meshui. Raksha wraz z wiekiem straciła nieco na dzikości i agresji, a wobec swoich dzieci jest bardzo troskliwą i opiekuńczą matką. Widzę, że wilcza rodzina Mowgliego od razu zaakceptowała Meshuę, a oznacza to, że one wcale nie czują tak wielkiego lęku i niechęci wobec ludzi. Inaczej przecież nie przygarnęłyby Mowgliego i nie wychowałyby go jak własnego szczenięcia. Ludzie po prostu nie uczynili im nic złego, dlatego nie odczuwają wobec nich wrogości i nienawiści tak, jak Shere Khan. Tylko doprawdy nie muszą tak ośmieszać Mowgliego przed Meshuą, nazywając go małą żabką xD Lala jest zazdrosna o Meshuę, czego wcale nie omieszkuje się okazywać. A Baloo wyraźnie lubi się przekomarzać z Bagheerą, tylko nie wiem czy to, że Kaa jest głuchy na jedno ucho, jest odpowiednio trafione, bo przecież węże nie posiadają uszu. A wracając do ludzkiej rodziny Mowgliego, to oni chyba za bardzo obawiają się tego, że mogą go do siebie zniechęcić, stąd też nie chcą mu się zbytnio narzucać, ale powinni mu przecież okazywać zrozumienie i wsparcie, aby wiedział, że naprawdę mu na nich zależy i że należy do ich rodziny. Buldeo to naprawdę podły i zły człowiek. Tego nie da się ukryć, a jego wnuk jest taki sam, jak on. Niczym się od niego nie różni, ale tu się nie ma czemu dziwić, skoro on tak go wychował. Raksha potrafi stanąć w obronie swoich młodych, bo jest bardzo troskliwą i kochającą matką, a Szary Brat to oddany kompan, który zapewne jeszcze nie raz przysłuży się Mowgliemu. To zdanie wypowiedziane przez Bagheerę pamiętam z bajki Disneya :)
OdpowiedzUsuńNo i Mowgli znowu jest wśród swoich. Szkoda, że nie może z nimi zostać na stałe.
OdpowiedzUsuńMój drogi Jasiu Kronikarzu,
OdpowiedzUsuńTen tutaj rozdział podobał mi się podwójnie: Scena powitania Mowgliego z wilczymi rodzicami i zwierzęcymi przyjaciółmi była wzruszająca, choć kiedy przeczytałam, jak Lala zareagowała na widok Meshui, to było dla mnie jasne, że młoda wilczyca jest o dziewczynkę zazdrosna. A drugi powód to taki, że przekomarzanki Baloo z Bagheerą mnie rozbawiły. A słowa: „No pięknie… Teraz już nie przestanie się chwalić!” przywodzą mi na myśl pewien filmowy cytat. Śmiem podejrzewać, że to z pierwszej części „Piratów z Karaibów„, tylko nie pamiętam ani sceny, ani postaci wypowiadającej te słowa. Za to pamiętam, że z disnejowskiej „Księgi dżungli” przemyciłeś cytat: „Och! Nie zajmie ci to wiele czasu!” :D
Tak czy siak, jak zwykle każdy rozdział napisany przez Ciebie oceniam na celujący. :)
Czekam na następne rozdziały i całuję Cię bardzo mocno. :* :)
Twoja wierniejsza od pieska Przyjaciółka, Siostrzyczka i MUZA Joasia :) :*
Cieszę się, że podobał Ci się ten rozdział. Mam wielką nadzieję, że kolejne rozdziały również przypadną Ci do gustu. Jeśli chodzi o przekomarzanki między Baloo a Bagheerą, to cóż… zarówno w bajce Disneya, jak i w anime te postacie przekomarzały się między sobą – więc cóż… Nie umiałem tutaj opisać ich relacji inaczej. Poza tym w książce Kiplinga również potrafili sobie obaj nieźle dogadać, a zwłaszcza pantera niedźwiedziowi :) Pamięć Cię nie myli – tekst „Teraz to już nie przestanie się chwalić” pochodzi z filmu „PIRACI Z KARAIBÓW: KLĄTWA CZARNEJ PERŁY”, a wypowiedział te słowa kapitan Jack Sparrow o Elizabeth Swann w słynnej scenie, gdy oboje byli na bezludnej wyspie i ona spaliła mu rum, aby zrobić ogień, który szukające ją statki wypatrzą bez trudu. Zapowiedziała, że w ciągu godziny powinien się pojawić tu statek Royal Navy. I po kilku minutach pojawił się. Jack widząc go mruknął: „Teraz to już nie przestanie się chwalić” xD Tak, cytat z bajki Disneya też poznałaś. Nie mogłem mu się oprzeć xD
UsuńI znowu jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak pięknie opisujesz świat zwierząt. Bardzo, bardzo mi się podobało, a przypuszczam, że dalej będzie jeszcze ciekawiej.
OdpowiedzUsuń