piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 031

Rozdział XXXI

Ucieczka z wioski


Mowgli zdołał przekonać Meshuę do tego, że nic mu się nie stanie i może spokojnie pójść przynieść im jedzenie. Dziewczynka bardzo długo była przeciwna tej decyzji z obawy o życie swego najlepszego przyjaciela, ale ostatecznie przyjęła jego argumenty i pozwoliła mu iść. Chłopiec więc czule ją przytulił, po czym wyszedł z chaty tym samym sposobem, jakim przybył, a następnie zaczął powoli skradać się do dawnego domu Mari i Neela. Zauważył wówczas, że na zewnątrz panuje już ciemność.
- Ciemność zapadła - powiedział cicho sam do siebie - To nawet lepiej. Trudniej będzie mnie zauważyć.
Chłopiec przekradał się delikatnie do chaty swoich rodziców, ale nie zdołał się do niej wejść, gdyż miała ona zabite deskami drzwi i okiennice. Wejście było więc niemożliwe. Mowgli zasmucony ruszył więc ostrożnie w kierunku miejsca uwięzienia swoich bliskich.
- Pst! Mowgli!
Bohater dżungli odwrócił się za siebie i zauważył, że stoi za nim Sikh.
- Co ty tu robisz? - spytał - Chcesz, żeby nas zobaczyli razem?
- A co ty tutaj jeszcze robisz? - odpowiedział mu garncarz - Chcesz, żeby cię złapali i zabili?
- Muszę znaleźć coś do jedzenia dla Meshui i jej rodziny, bo inaczej oni nie będą mieli siły uciekać.
Sikh wiedział doskonale, co w tej sytuacji powinien zrobić prawdziwy przyjaciel, którym przecież był dla chłopca z dżungli.
- Chodź ze mną, szybko. Nikt nie może nas zobaczyć.
Mowgli nie wiedział, o co chodzi jego druhowi, ale poszedł za nim. Ten zaś zaprowadził go szybko do swojej chaty, a następnie podał mu kosz, w który załadował tyle jedzenia, ile tylko zdołał.
- Weź to. To wszystko, co mam.
- Ale dla ciebie nic nie zostanie - powiedział Mowgli.
Był wzruszony poświęceniem garncarza, ale nie chciał, aby musiał on przez niego głodować.
- Nieważne. Jakoś dam sobie radę - odparł Sikh - Proszę cię, idź już do nich i szybko uciekajcie stąd. Mieszkańcy wioski są żądni waszej krwi, a ja nie chcę, aby was zabili.
Chłopiec z dżungli wziął od niego koszyk, po czym powiedział bardzo wzruszonym głosem:
- Jesteś prawdziwym przyjacielem, Sikh. Nigdy nie zapomnę tego, co dziś dla mnie zrobiłeś.
- A ja nigdy nie zapomnę tego, jak ocaliłeś mnie przed chłostą - odparł garncarz - Jestem sierotą. Moi rodzice nie żyją. Zarabiam sam na siebie robiąc garnki tak, jak kiedyś robił to mój ojciec. Wymieniam je na jedzenie lub pieniądze, ale wszyscy mną gardzą, bo dla nich garncarze to hołota. Ty jeden mnie tak nie potraktowałeś. Ty i Meshua. Chociaż tyle mogę dla was za to zrobić. A teraz idź już, zanim cię tu znajdą.
Mowgli wzruszony uścisnął mocno Sikha, a następnie wziął od niego koszyk, mówiąc:
- Ja i ty jesteśmy jednej krwi.
Sikh popatrzył na niego i choć nie wiedział, co dokładniej w dżungli te słowa oznaczają, ale zrozumiał, że to muszą być doniosła słowa i znaczą one dla Mowgliego bardzo wiele, gdyż odparł:
- Ja i ty jesteśmy jednej krwi.
W ten oto sposób zgodnie z prawem dżungli Mowgli i Sikh stali się przyjaciółki już na zawsze. Słowa Braterstwa, zwane również potocznie Zaklęciami służyły w dżungli głównie po to, żeby pozyskać sobie pomoc jakiegoś nieznanego zwierzęcia, ale też oznaczały to, że jeśli dwa stworzenia mówią sobie nawzajem takie słowo, to już na zawsze będą one przyjaciółmi, cokolwiek by się miało wydarzyć. Przyjaźń ta oznaczała m.in. dzielenie się nawzajem łupem, jak również to, iż jedno z nich będzie wolało odgryźć sobie łapę i dać ją drugiemu niż pozwolić, aby drugie umarło z głodu. Takie było prawo dżungli względem prawdziwej przyjaźni, która jednak nawet w zwierzęcej społeczności rzadko tak wyglądała.
Mowgli zakradł się ponownie do chaty, gdzie byli uwięzieni jego bliscy i przyniósł im jedzenie. Oni oczywiście byli uradowani, gdy tylko zobaczyli chłopca całego i zdrowego, a prócz tego niosącego im posiłek. Uścisnęli radośnie swego bohatera, po czym zaczęli jeść, aby nasycić głód.
Tymczasem Rikki dalej zabawiał strażników stojących pod drzwiami chaty, także nikt im nie przeszkadzał aż do chwili, gdy cała rodzina najadła się już i zmierzała do opuszczenia chaty, gdy nagle usłyszeli jakieś głosy.
- O nie! Buldeo wrócił! - jęknął Bougi.
- Uciekajmy! On każe nas zabić! - dodał Neel.
Mowgli uciszył ich delikatnym ruchem dłoni. Następnie wyszedł przez okienko przy samym dachu i zaczął się uważnie rozglądać. Niestety, Bougi miał rację, gdyż do wioski powrócił już Buldeo razem z Garroumem. Obaj byli bardzo zmęczeni i wyglądali wręcz jak siedem nieszczęść. Widocznie Bagheera i wilki napędzili im potężnego strachu. Ale skoro tutaj powrócili, to oznacza, że lepiej będzie, aby oni stąd jak najszybciej zniknęli, zanim ten nikczemnik sobie o nich przypomni.


Na całe szczęście przybycie myśliwych przyciągnęło na główny plac praktycznie wszystkich mieszkańców wioski, w tym również i strażników stojących pod drzwiami tymczasowego więzienia rodziny Meshui. Mowgli był z tego zadowolony, bo to oznaczało, że nikt nie pilnuje drzwi i może teraz śmiało uwolnić swoich bliskich.
Chłopiec zeskoczył więc zwinnie po dachu na dół, po czym podbiegł do Rikkiego, któremu podziękował za odwrócenie uwagi strażników, a zaraz potem spróbował otworzyć drzwi. Nie udało mu się to, więc naparł na nie ramieniem. Po kilku próbach w końcu osiągnął cel. Teraz jego bliscy mogli już spokojnie uciekać.
- Droga wolna, nie ma nikogo - rzekł Mowgli do swoich przyjaciół.
Ci powoli wyszli i rozejrzeli się, czy aby ich bohater miał rację. Kiedy już się przekonali, że tak właśnie jest, odetchnęli z ulgą.
- Rikki! - pisnęła lekko Meshua, widząc mangustę.
Zwierzątko wskoczyło jej radośnie w ramiona.
- Uratowałeś nas wszystkich, Rikki - powiedziała wesoło dziewczynka w języku zwierząt.
Ichneumon zaś pisnął radośnie na znak, że bardzo mu się podobają pochlebstwa jego opiekunki.
- Dobrze, chodźmy już - powiedział Mowgli.
Powoli ruszyli w kierunku wyjścia z wioski, chowając się za ścianami chat. Meshua była jednak bardzo osłabiona, więc Mowgli wziął ją na barana. Dziewczynka zachłannie wręcz objęła go rękoma za szyję czując, że jest teraz najszczęśliwszą osobą na całym świecie.
- Zaczekajcie, proszę - rzekł Neel - Musimy coś zabrać.
Zatrzymali się, a mężczyzna podszedł po cichu do swojej chaty i zaczął grzebać w ziemi tuż przy niej.
- Co on robi? Nie mamy czasu - jęknął chłopiec z buszu.
Chwilę później zauważył, jak Neel wyciąga z dołka, który to właśnie wykopał, jakiś niewielki woreczek.
- To są moje oszczędności - odpowiedział mężczyzna - Musimy je mieć przy sobie, jeśli chcemy przeżyć w mieście.
- Czy naprawdę uważacie, że warto narażać życie dla tych okrągłych przedmiotów, których nawet nie da się zjeść? - spytał Mowgli.
Neel westchnął głęboko, słysząc te słowa, po czym stwierdził:
- Buldeo myli się co do ciebie, Mowgli. Ty wcale nie jesteś demonem, a jedynie głupcem!
- Jak możesz tak mówić?! - jęknęła Mari, załamana słowami męża - To jest nasz syn! Nasz Nathoo! Właśnie ratuje nam życie, a ty go obrażasz?
Mężowi kobiety zrobiło się głupio, gdy to usłyszał.
- Wybacz mi, ale on naprawdę niczego nie rozumie. Chociaż może to i lepiej? Jakby rozumiał, to pewnie byłby taki sami jak ci, którzy nas gnębią.
- Chodźmy już stąd, bo nas zobaczą - zauważył Bougi.
Cała grupa uciekinierów powoli zaczęła się przekradać w kierunku wyjścia z wioski. Mieli szczęście, bo Buldeo i Garroum mówili wieśniakom swoją wersję wydarzeń tego, co przeżyli w dżungli. Właśnie opowiadali o tym, jak to Mowgli na ich oczach zamienił się w wilkołaka, którego oni dzielnie zastrzelili, gdy nagle on zniknął, aby potem ukazać się im w innym miejscu i nasłać na nich wszystkie wilki z całej okolicy, przed którymi oni dzielnie się bronili aż do ostatniego naboju w strzelbach, po czym przeszli do walki na noże i maczety, ale musieli ostatecznie się wycofać. Jednym słowem, byli prawdziwymi bohaterami, którzy zabili wilkołaka, choć zajęło im to wiele czasu, a potem musieli uciekać przed jego poplecznikami.
- Co za łgarz - powiedział cicho Mowgli, słysząc część tych bzdur.
- Postaram się jeszcze wepchnąć mu te kłamstwa do gardła aż się nimi udławi - rzekł Bougi.
Po tych słowach cały korowód ruszył powoli w kierunku buszu, gdzie w umówionym miejscu czekali już Szary Brat i Akru. Oprócz nich byli tam też Sura, Lura i Lala, a także Bagheera z Ojcem Wilkiem i Matką Wilczycą oraz Akelą.
- Wybacz nam, proszę, Mowgli - powiedziała Lala - Nie udało się nam ich dłużej zatrzymać w dżungli.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział chłopiec - Wszystko jest już dobrze.
Raksha podeszła czule i obwąchała delikatnie Mowgliego.
- Moja mała żabko... Tak się o ciebie bałam.
Następnie spojrzała na Mari i Neela.
- To są ludzie, którzy się tobą opiekowali w wiosce?
- Dokładnie tak, matko.
- Wobec tego są od dziś moimi przyjaciółmi. Ci, co dbali o moją małą żabkę w świecie ludzi zawsze mogą liczyć na moją przyjaźń. Słowo Rakshy.
- I słowo Ojca Wilka - dodał jej mąż z dumą w głosie.


Mowgli uśmiechnął się lekko, po czym zdjął powoli Meshuę ze swoich pleców i posadził ją pod drzewem, aby mogła odpocząć. Zobaczył wówczas, że z jej prawej stopy cieknie krew.
- Krwawisz - powiedział smutno.
Dziewczynka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- To nic takiego - odparła.
- Wieśniacy to zrobili - rzekł oburzonym głosem Bougi - Związali taką małą dziewczynkę. Łajdacy!
- Jeszcze nam za to zapłacą! - zawołał Neel - Jak tylko dotrę do miasta, to podam naczelnika i resztę do sądu za to, co nam zrobili!
Mari powoli i nie mówiąc przy tym ani słowa uklękła przy swej córce, oderwała kawałek swojej szaty i zawiązała nią nogę Meshui. Mowgli widząc to zacisnął pięść ze złości pomstując w duchu na wieśniaków. Wiedział już, że nie spocznie, dopóki ich nie ukaże za to, co zrobili.
- Musimy się spieszyć - powiedział Bougi - Wieśniacy już niedługo zobaczą, że uciekliśmy i zaczną nas ścigać. Musimy uciekać do miasta, choć nie pali mi się, aby tam iść.
Mowgli spojrzał na Meshuę, po czym usiadł przy niej i spytał:
- Czemu dziadek tak nie cierpi swego syna?
- Widzisz, to smutna historia - odparła dziewczynka - Wujek Rao jest starszym bratem mamy. Nigdy nie byliśmy biedni, a nawet bardzo możni jak na naszą wioskę, ale wujek chciał więcej. Poznał kiedyś pewną dziewczynę, która nim jednak wzgardziła mówiąc, że dla nie jest biedakiem, więc nie ma u niej szans. Dlatego też poszedł do miasta, zaczął zarabiać, znalazł dobrego wspólnika, zaczęli handlować i w krótkim czasie został bogaczem. Wtedy ta dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Poślubił ją i pozostał w mieście na stałe, choć pierwotnie chciał tu wrócić. Kiedyś tam nas do siebie zaprosił. Ja tego już nie pamiętam, bo byłam wtedy malutka, ale mama mi mówiła, że wujek wtedy mocno zranił dziadka, ją i tatę. Wujek ponoć wtedy wraz ze swoją żoną i jej braćmi zachował się wobec nich naprawdę bardzo podle. Wszyscy oni pokazywali, jak są bogaci, ile znaczą na świecie i w ogóle... Dziadek od tego czasu poczuł do niego niechęć i chociaż wujek niejeden raz nas jeszcze do siebie zapraszał, dziadek zawsze odmawiał. Mama z tatą kilka razy tam co prawda przybyli, ale po pewnym czasie nawet oni już nie chcieli widzieć wujka. Prócz tego dziadek ma za złe wujkowi to, że nawet się nie pojawił na pogrzebie babci, ani nie był przy niej, gdy umierała, choć ona bardzo za nim tęskniła. Do końca czekała jego przybycia. Wujek więc zachował się podle i dziadek nie potrafi mu tego wybaczyć. Teraz jednak nie mamy wyboru. Musimy iść do miasta.
Nagle dało się słyszeć z buszu jakieś głosy i blaski pochodni.
- Ludzie z wioski! - pisnął Rikki - Zaraz nas znajdą!
Wszyscy to zrozumieli i jedno było pewne... Muszą działać, jeśli chcą ocaleć.
- Posłuchajcie... Zrobimy tak - rzekł Mowgli do Meshui i jej rodziny - Bagheera z częścią wilków zatrzyma wieśniaków, zaś moi wilczy rodzice z Akru, Surą i Lurą zaprowadzą was do Khanhiwary. Możecie im zaufać.
- Ja ci ufam, Mowgli - rzekła Meshua, patrząc na chłopca z zachwytem w oczach.
Jej bohater przekazał potem swój plan przyjaciołom z dżungli.
- Z przyjemnością ich odprowadzę - powiedział Ojciec Wilk.
- Ja również. Zrobię wszystko dla kobiety, która zajęła się moją małą żabką - dodała Raksha.
- Licz na mnie, Mowgli - rzekł Akru.
- Na nas także! - dodali Sura i Lura.
- My zaś zatrzymany tych łotrów! - zawarczała Lala - Już się nie mogę doczekać.
- Ja także - warknął Szary Brat - A jeśli będzie trzeba, to będziemy też walczyć do ostatniej kropli krwi.
- Może nie będzie trzeba - powiedział Akela.
- No właśnie - stwierdził Bagheera - Na wyłamaną kratę, dzięki której odzyskałem wolność! Klnę się, że ci ludzie to tylko nędznicy tchórze, a więc na pewno sam jeden bym sobie z nimi poradził!
- Ale też nie zaszkodzi, jeśli będziesz mieć wsparcie - zauważył stary basior.
- Niech będzie, chociaż jak dla mnie ja jeden wystarczę, aby przegnać tych łotrów.
Bougi, Mari i Neel po kolei mocno uścisnęli i ucałowali Mowgliego, próbując go też namówić, aby odszedł z nimi, ale on nie wyraził na to zgody.
- Tutaj jest moje miejsce - powiedział smutnym tonem chłopiec - Poza tym muszę pomóc zatrzymać pościg. Idźcie już... Proszę, nie zwlekajcie, bo was złapią.
Meshua i jej bliscy chcieli jeszcze namówić Mowgliego, by zmienił zdanie, ale nic nie zyskali, więc dali sobie spokój. Chwilę później Bougi i Mari razem z Rikkim ruszyli przodem. Meshua zaś popatrzyła w oczy swego wybawcy i rzekła:
- Wiesz... Dziękuję ci za to, że mnie niosłeś. Podobało mi się to. Nigdy tego nie zapomnę.
Następnie Neel wziął ją na barana i razem z resztą swej rodziny ruszył w drogę. Meshua zaś odwróciła głowę w kierunku chłopca, wołając:
- Do zobaczenia, Mowgli! Jeszcze się spotkamy! Na pewno!
Chwilę później cały korowód, którego skład stanowiła trójka dorosłych ludzi, mała dziewczynka, ichneumon i piątka wilków jako eskorta ruszyło w kierunku miasta Khanhiwara. Mowgli długo się w nich wpatrywał, póki nie zniknęli mu z oczu.


3 komentarze:

  1. Ależ ten Buldeo kreatywny! Takie opowieści snuć… Masakra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sikh okazał się naprawdę wspaniałym i prawdziwym przyjacielem, a o takich przyjaciół naprawdę bardzo trudno, choć Mowgli ma do nich szczęście, gdyż posiada ich zarówno wśród ludzi, jak i zwierząt. Bez nich nie dałby sobie rady. A Rikki umiejętnie potrafił zająć strażników, całkowicie odwracając ich uwagę tak, że zupełnie zapomnieli o swojej powinności, znudzeni długotrwałym pilnowaniem więźniów. A Rao rzeczywiście zachował się podle wobec swoich bliskich, toteż nic dziwnego, że zerwali z nim kontakt, skoro jemu przestało na nich zależeć, bo pieniądze stały się dla niego ważniejsze od rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i z wilkami są bezpieczni. Kolejny przepiękny rozdział. A ta historia, którą opowiadała Meshua Mowgliemu przypomina mi trochę moją rodzinną historię. Może kiedyś Ci opowiem. Bardzo, ale to bardzo podobał mi się ten rozdział. Mam nadzieję, że w mieście będzie równie dużo się działo.

    OdpowiedzUsuń