piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 028

Rozdział XXVIII

Meshua w niebezpieczeństwie


Aby zrozumieć całą sytuację, o której opowiedział Rikki, musimy nieco cofnąć się w czasie i wyjaśnić, co dokładniej miało miejsce w wiosce.
Meshua przybyła o poranku wraz z Kamyą do osady, gdzie potem oboje powrócili do swoich stęsknionych rodziców. Pastuszek otrzymał dość ostrą reprymendę od ojca i matki, którzy nie zbili go jednak, ale wyzwali i długo wypytywali, gdzie był całą noc. Chłopiec powiedział, że spał na pastwisku, ale ci nie do końca mu wierzyli, a ponieważ wiedzieli o jego przyjaźni do Mowgliego, to mieli jak najgorsze przeczucia.
Mari i Neel oraz Bougi z kolei nie pytali Meshui nawet, gdzie ona była. Doskonale ją znali, jak również jej uczucia co do Mowgliego, dlatego cała sprawa była dla nich zrozumiała. Jedynie Mari zwróciła córce uwagę, że następnym razem powinna ich uprzedzić o tym, co planuje zrobić, bo oni się o nią niepokoili. Dziewczynka obiecała, że więcej nie odejdzie stąd bez ich wiedzy, a prócz tego przekazała im pozdrowienia od swego przyjaciela.
- Oby tylko dobry Śiwa pozwolił nam jeszcze go znowu zobaczyć - powiedziała smutno Mari.
- Oby tak było - zgodził się z nią Neel - Już za nim tęsknię.
- Nie tylko ty - rzekł Bougi.
Cała rodzina oddała się swoim obowiązkom, kiedy nagle ktoś zapukał do ich drzwi.
- Kto tam? - zapytała Mari, ale nikt jej nie odpowiedział.
Gdy otworzyła drzwi zauważyła kilkunastu mieszkańców wsi, głównie mężczyzn. Wszyscy mieli na twarzach wściekłe miny, pełne niechęci do nich. Bez słowa wyjaśnienia wpadli oni do chaty, po czym zaatakowali całą rodzinę. Neel oraz Bougi bronili się zaciekle i obaj położyli na ziemię kilku przeciwników, ale w końcu musieli ulec przewadze liczebnej napastników, którzy ich skrępowali, wcześniej zadając im parę potężnych ciosów. Mari próbowała ich powstrzymać, ale ją też bez najmniejszych nawet skrupułów uderzyli. Cała trójka dorosłych została obezwładniona. Wówczas to do chaty wszedł Buldeo. Na jego twarzy malowała się nienawiść połączona z mściwą satysfakcją.
- To ty! - krzyknął oburzony Neel, widząc myśliwego.
- Mogłem się domyślić, że to twoja sprawka! - wrzasnął wściekły Bougi - Ty nędzny kundlu! Zapłacisz mi za to!
- Zamknij się, ty stary głupcze - odpowiedział mu mężczyzna - Nie ma twojego przyjaciela wilkołaka. Nikt wam już nie pomoże. Zwiążcie ich!
- Zapłacisz za to! Naczelnik wsi dowie się o wszystkim!
- ON?! Ha ha ha! Ty stary ośle! On sam nas tu przysłał!
Bougi był przerażony, kiedy to usłyszał. Słyszał o naczelniku, że łatwo ulega on wpływom Buldea, ale nie sądził, iż pozwoli mu na coś takiego.
- Zwiążcie ich obu! - rozkazał mężczyznom myśliwy, po czym spojrzał na Mari i Meshuę - Zwiążcie też kobietę i tę małą!
Napastnicy bardzo pospiesznie wykonali polecenie. Neel (który jeszcze nie został związany) wyrwał się swoim oprawcom, po czym skoczył żonie i córce na pomoc, ale niestety niewiele mógł on zdziałać wobec takiej liczby przeciwników. Wkrótce cała czwórka została związana oraz wywleczona ze swojego domu. Zobaczyli wówczas naczelnika wsi, który wręcz ze stoickim spokojem patrzył na to, co się dzieje.
- Ty nędzny łajdaku! Jak mogłeś na to pozwolić?! - wrzasnął w jego stronę Neel.
Naczelnik zignorował zupełnie jego słowa, mówiąc:
- Zabijcie deskami drzwi i okna! A ich zabrać tam, gdzie było ustalone!
- Nie! Nie róbcie tego! - krzyknęła Mari.
Jeden z napastników dał jej w twarz. Neel pomimo więzów skoczył na niego i powalił na ziemię, ale szybko został odciągnięty oraz uderzony w brzuch.
- Łajdaki! Nie ważcie się bić mojej żony! - wrzasnął mężczyzna - Ona jest brzemienna!
Była to prawda, Mari bowiem już od trzech miesięcy była w stanie błogosławionym. Jeśli jednak Neel liczył na to, iż zmiękczy tymi słowami serca napastników, to niestety bardzo się pomylił, ponieważ ich w ogóle to nie obeszło. Być może uznali oni, że ta wieść, którą właśnie usłyszeli jest zwykłym kłamstwem, albo też uznali, iż diablica może tylko diabła urodzić, więc powinna zginąć razem ze swoim pomiotem, zanim wyda go na świat.
- Co się tak patrzycie?! - zawołał naczelnik - Zabić drzwi i okna tego domu!


Ludzie z wioski szybko wykonali polecenie, po czym rodzina Meshui została zaciągnięta do jednego, opuszczonego budynku, gdzie miała czekać na wyrok.
Rikki obserwował to wszystko z kąta chaty. Nie znał on języka ludzi, a nawet gdyby go znał i tak niewiele by z tego zrozumiał, gdyż cała sytuacja była wręcz niezrozumiała dla tego poczciwego zwierzaka. Widząc jednak, jak wściekli ludzie ciągną gdzieś jego przyjaciółkę skrępowaną sznurami, skoczył do niej i złapał zębami za jej więzy, chcąc je rozerwać. Zauważył to Ganshum, który podbiegł do mangusty i odkopnął ją najmocniej, jak tylko potrafił.
- Wynoś się, ty głupi zwierzaku! - zawołał.
Ichneumon zapiszczał gniewnie, wstając szybko na łapki.
- Mowgli! Mowgli! Mowgli! - zaczęła krzyczeć Meshua.
Rikki co prawda nie znał języka ludzi, ale to imię doskonale mu było znane, dlatego też pognał do dżungli zawiadomić o wszystkim Mowgliego, zaś dziewczynka i jej rodzina byli ciągnięci przez całą wieś, która uważnie obserwowała ich, szydząc przy tym podle.
- Czarownicy! Wilkołaki! Płanetniki! Spalić ich! Zabić! Ukamienować!
- A wydawali się tacy sympatyczni!
- Precz z tymi diabłami! Precz z nimi!
Najwięcej krzyczał Ganshum:
- Zabić ich! Na stos czarowników! Na stos!
Nug oraz kilku innych chłopców wtórowało mu głośnymi krzykami:
- On ma rację! Należy ich zabić!
- Meshua to córka czarownicy!
- Siostra wilkołaka!
- Meshua to siostra wilków!
- Zabić ją i całą jej rodzinę!
Mari, Neel, Bougi i Meshua słuchali tego wszystkiego z bólem, który rozdzierał ich serca. Nie mogli uwierzyć w to, że ci ludzie do niedawna byli przyjaźnie do nich nastawieni, a teraz mówili takie okropne i niedorzeczne słowa.
Cała rodzina Meshui została wrzucona do jakieś opuszczonej chaty, przed którą od razu postawiono straże. Zrozpaczeni więźniowie patrzyli na siebie nie wiedząc, co mają teraz zrobić. Ich sytuacja była naprawdę bardzo nieprzyjemna, a jeżeli wierzyć okrzykom mieszkańców wsi, to postanowili oni posłać całą rodzinę na stos.
- Ojcze, dobrze się czujesz? - spytała Mari, patrząc na ojca jęczącego z bólu.
Mężczyzna popatrzył na nią zasmuconym wzrokiem.
- Spokojnie, córeczko. Spokojnie. Jakoś dam sobie radę... Chociaż boli mnie niemiłosiernie...
- Proszę cię, dziadku! Wytrzymaj jeszcze trochę - poprosiła Meshua z płaczem w głosie - Jestem pewna, że Mowgli nas uwolni.
- Oby Śiwa cię wysłuchał, kochanie - rzekł Bougi, delikatnie się przy tym uśmiechając - Twoja wiara pozwala mi łatwiej znieść to, co zrobili nam ci podli ludzie.
- To wszystko sprawka tego łotra Buldeo! - zawołał Neel - Kiedyś rozprawię się z nim! A ci wieśniacy zapłacą nam za to wszystko! Niech tylko Anglicy się o tym dowiedzą! Zobaczycie! Złożę u nich skargę i będę ciągał tych nędzników po sądach choćby do końca moich dni! Nie daruję im tego! Nie daruję!
- Przede wszystkim to Buldeo jest za to odpowiedzialny - powiedział Bougi - Mowgli go skompromitował, a on nie mógł tego znieść i dlatego teraz przeniósł swoją złość na nas.
- Co on chce niby przez to osiągnąć? - spytał jego zięć - Niech go Kali pochłonie! Złamię mu kark, gdy już tylko się stąd wydostanę!
- Spokojnie, mój najdroższy - rzekła spokojnym tonem Mari - Musimy znieść z godnością to poniżenie. Jestem pewna, że wielki Śiwa nas uratuje.
- Nie Śiwa, tylko Mowgli! - odparła na to z pewnością w głosie Meshua - Jestem przekonana, że wkrótce przyjdzie nas uratować.
- Kochanie, nie bądź tego taka pewna - powiedział Neel - Niby skąd on miałby się o tym dowiedzieć?
- Posłałam do niego Rikkiego i on na pewno go zawiadomi, tato! Nie traćmy nadziei.
- Rikki? Przecież to tylko mangusta. Co on niby może nam pomóc?
- Nie lekceważ go, tato! To nasz przyjaciel. On nam pomoże.
Mężczyzna westchnął głęboko. Widać było, że w to nie wierzył, jednak nie chciał ranić uczuć córki, dlatego rzekł:
- Obyś miała rację, kochanie. Obyś miała rację.
- Cicho! Ktoś idzie! - syknął na nich Bougi.


Rzeczywiście, jakaś osoba właśnie zbliżała się jakaś osoba. Uwięzieni zaczęli nasłuchiwać.
- Czego tu chcesz? - dało się słyszeć głos strażnika.
- Przyszłam z polecenia pana Buldeo - padła odpowiedź.
- To Shanti! - szepnęła Meshua.
- Mam przynieść więźniom jedzenie - mówiła dalej dziewczynka - Pan Buldeo nie chce, aby oni umarli przed egzekucją.
- No dobrze, wejdź.
Chwilę później drzwi się otworzyły i do chaty weszła Shanti z koszem jedzenia.
- Tylko się pospiesz! - zawołali strażnicy, zamykając drzwi.
Dziewczynka podeszła do uwięzionych i powiedziała:
- Spokojnie, ja jestem po waszej stronie. Mój pan przysłał mnie tutaj, abym was nakarmiła.
- Możesz nas rozwiązać? - spytała Mari.
- Nie mogę... Musicie być związani... Przykro mi...
Po tych słowach dziewczynka zaczęła ich powoli karmić, jednocześnie przekazując im to, co miała im do powiedzenia.
- Niestety, nie jest dobrze. Mój pan razem z panem Buldeo, kapłanem i naczelnikiem wsi siedzi w chacie tego ostatniego planując, co mają z wami zrobić.
- Co postanowili? - spytał Bougi.
- Chcą was spalić na stosie jako czarowników, a potem przejąć to, co posiadacie - odpowiedziała mu Shanti - Kapłan nieco się sprzeciwia, bo boi się zemsty Mowgliego, ale ostatecznie postanowił ulec, kiedy to pan Buldeo przedstawił mu podział przyszłych łupów.
- Ależ to nędznicy! - zawołał Neel - Pod pretekstem obrony wioski chcą nas zwyczajnie zamordować i ograbić! Wiedzą, łajdacy, że jestem zaraz po naczelniku i kapłanie najbogatszy w całej wsi!
- Buldeo pachną twoje pieniądze oraz moje bawoły! - dodał oburzony Bougi - Dziwi mnie jednak, że naczelnik się na to zgadza.
- Odnoszę wrażenie, iż on raczej nie chce narażać się Buldeo - rzekła Shanti - Tak czy owak planują po zabiciu was odprawić pewien rytuał nad wszystkim, co należy do was, aby potem to przejąć i sprzedać z zyskiem. Naczelnik się nieco niepokoi... Chyba boi się on konsekwencji, ale w końcu zapachniały mu pieniądze. Kapłanowi zresztą także.
Chwilę później do drzwi zaczęli się dobijać strażnicy i krzyczeć:
- Pospiesz się, mała!
- Chwileczkę! Oni muszą być najedzeni! - odkrzyknęła im Shanti.
Następnie dokończyła swoją czynność celowo przeciągając sprawę, aby jak najdłużej móc z nimi rozmawiać.
- Nie wiem, co mam zrobić... Mój pan pilnuje mnie bez przerwy. Wie, że lubię Mowgliego, ale na szczęście Buldeo uważa, że jestem nikim i nie warto sobie mną zawracać głowy, jednak Garroum jest innego zdania. Tak czy inaczej musimy uważać. Postaram się wam jakoś pomóc. Mogę liczyć na Sikha.
- A Kamya? - spytała Meshua.
- Nie możemy go prosić o pomoc. Jego rodzice zamknęli go w domu. Wiedzą, że lubi Mowgliego, więc go pilnują, aby nie próbował sprzeciwiać się Buldeo, którego oni uważają za człowieka nieomylnego.
- Głupcy! - zawołał Neel oburzonym głosem.
- Ta wioska jest pełna głupców - rzekł Bougi.
- To prawda, ale Sikh jest sierotą i jego nikt nie pilnuje. Poproszę go o pomoc. Jest on nieco tchórzliwy, ale oddany Mowgliemu. Być może razem zdołamy coś zrobić.
- Spokojnie, Shanti - odparła Meshua z uśmiechem na twarzy - Mowgli na pewno nas uratuje.
- Oby się pospieszył - rzekła smutnym głosem niewolnicą - Bo planują was zabić dzisiaj w nocy lub jutro rano. Oby tylko dobry Śiwa oraz równie dobry Wisznu sprowadzili go tutaj na czas. Wybaczcie, ale muszę już iść. Bądźcie dobrej myśli.
Po tych słowach Shanti zabrała pusty koszyk i powoli wyszła z chaty, zostawiając czterech więźniów najedzonych, a jednocześnie jeszcze bardziej przerażonych niż przedtem.


3 komentarze:

  1. Widzę, że Ganshum stracił już całe swoje zainteresowanie Meshuą, skoro zaczął życzyć jej śmierci. Naprawdę podły i niegodziwy z niego drań. A mieszkańcy wioski oczywiście uwierzyli w to wszystko, co naopowiadał im Buldeo przez to, że cieszył się on tak wielkim autorytetem i poważaniem, iż nawet naczelnik mu ulegał. Meshua jest doprawdy wielką optymistką, skoro jest pewna, że Mowgli zdoła ich ocalić. A zatem to posiadana przez Neela fortuna ostatecznie zaważyła na całej sprawie, gdyż znęciła zarówno kapłana, jak i naczelnika, co sprawiło, że zostali wspólnikami Buldea. Meshua jest przekonana o tym, że Mowgli nie pozostawi jej i swoich najbliższych na pastwę losu, bo wie, że bardzo ich kocha. Do tego on nawet nie wie o tym, że wkrótce będzie miał brata xD Brat Mowgliego z pewnością będzie nazywał się Ranjan xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bydlaki i tchórze! W kilkunastu rzucać się na bezbronnych? To po prostu podłość! Oby tylko Mowgli zdążył na czas. O! No proszę! Ranjan pojawi się w Twojej powieści? Super! Uwielbiam go! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Bardzo się boję o rodzinę Meshui. A Mari mi szkoda chyba najbardziej. Biedna kobieta. Ale mam jednak nadzieję, że pomoc nadejdzie szybko i przybędzie Mowgli z wilkami i resztą swoich zwierzęcych przyjaciół. Bardzo interesujące i pasjonujące te ostatnie części. Przyjemnie mi się czytało, jak zwykle zresztą.

    OdpowiedzUsuń