piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 014

Rozdział XIV

Pierwszy tygrys


- I po co to zrobiłeś? - zapytała załamanym głosem Meshua, patrząc na Mowgliego - Nie rozumiesz, że on celowo cię prowokował?
- To prawda - dodała Shanti - Dotąd byłeś temu człowiekowi obojętny, ale teraz stałeś się jego wrogiem.
- Nie inaczej - rzekł smutno garncarz - A wrogowie Buldeo kończą raczej marnie. Znam tego człowieka dłużej niż ty. Uwierz mi, on jest zdolny do wszystkiego.
Meshua popatrzyła na młodzieńca uważnie.
- Masz rację. To mściwy łotr... Podobnie jak ten kapłan, który chciał cię wychłostać.
- O tak, obaj są okrutni i bezwzględni - zgodził się z nią młody garncarz - Wtedy jednak nie zdążyłem wam należycie podziękować. Ani nawet się wam przedstawić. Jestem Sikh.
- Ja jestem Meshua - odpowiedziała mu dziewczynka - A to jest mój drogi przyjaciel, Mowgli.
- Wiem... Wszyscy w wiosce go znają, choć mają o nim różne zdanie - stwierdził smutno Sikh, patrząc uważnie na chłopca z dżungli - Ja osobiście uważam cię za wyjątkowo szlachetnego człowieka, ale niestety Buldeo oraz kapłan sądzą inaczej. Co prawda zazwyczaj się oni nie dogadują, ale w tym wypadku może być inaczej. Wystrzegaj się ich obu.
- A co oni mogą mi niby zrobić? - zapytał dumnym tonem Mowgli - Dałem sobie radę w dżungli groźniejszym od nich łotrom!
Meshua spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
- Proszę cię, nie lekceważ go. W dżungli miałeś mnóstwo oddanych sobie przyjaciół, tutaj masz ich niewielu. Ja, dziadek, tata i mama stoimy za tobą murem, ale reszta wioski może uznać, że należy cię przegnać lub zabić. A ja nie chcę, żeby cię zabili.
- My też tego nie chcemy - powiedział Sikh - Ocaliłeś mnie od chłosty, jesteś więc odtąd moim przyjacielem, a przyjaciele zawsze pomagają swoim przyjaciołom.
- Dlatego też w miarę naszych możliwości będziemy cię chronić przed robieniem głupstw - dodała poważnym głosem Shanti - Ja co prawda jestem tylko niewolnicą, ale jak tylko zdołam, to pomogę.
- A właściwie to dlaczego stałaś się niewolnicą? - zapytała Meshua.
Dziewczynka opuściła smutno głowę, nim odpowiedziała na to pytanie.
- Moi rodzice byli winni panu Garroum dużo pieniędzy. Umarli i nie zwrócili mu długu. Dlatego zgodnie z prawem wszystko, co należało do nas teraz należy do niego, a ponieważ nie było tego zbyt wiele, to poszłam w niewolę.
- To podłe! - zawołał oburzonym tonem Mowgli - Jak ludzie mogą z ludzi robić swoją własność?!
- Takie jest prawo.
- To jest złe prawo! Porozmawiam sobie z tym Garroumem i zmuszę go, żeby cię do uwolnił!
Meshua złapała go za rękę.
- Nie rób tego! Mało masz już tutaj wrogów?! Chcesz mieć ich więcej?
- Ona ma rację - stwierdziła smutnym głosem Shanti - W ten sposób mi nie pomożesz, a tylko zyskasz dodatkowego wroga, tak jak dzisiaj w osobie Buldeo.
- Właśnie! - poparł ją Sikh - Musiałeś go tak drażnić?
- Nie umiałem inaczej - odpowiedział im Mowgli - Słuchałem uważnie wszystkich tych bajdurzeń, jakie opowiadał Buldeo i zapewniam was, że z tego wszystkiego, co on mówił, prawdą na temat dżungli może są zaledwie dwa słowa, może trzy. Reszta to kłamstwa, zwłaszcza te o tygrysie.
- Szkoda, że to nie ty opowiedziałeś mieszkańcom swojej historii - powiedziała nagle Meshua - Byłaby ona znacznie ciekawsza niż te kłamstwa Buldea.
- Nie wiem, czy ludzie by mi w nią uwierzyli - odrzekł jej najlepszy przyjaciel - Ale być może uwierzyliby w historię o pierwszym tygrysie.
- A co to za historia? - zapytał Sikh.
- To jest stara opowieść, którą poznałem mając zaledwie osiem wiosen - odparł Mowgli, uśmiechając się delikatnie - Wtedy to w dżungli zapanowała tak ogromna susza, że większość jezior wyschło i tylko jedna, jedyna rzeka płynąca przez sam środek dżungli zawierała nadal w sobie wodę, choć i ona mocno opadła, odsłaniając przy tym skałę zwaną Skałą Pokoju. Dlatego też wielki i mądry słoń Hathi zarządził, że do końca suszy ma panować wodny rozejm.
- A co to jest wodny rozejm? - zapytała Meshua, siadając po turecku na ziemi.
- Właśnie. Cóż to takiego jest? - dodała Shanti, która wraz z Sikhem powtórzyła czyn dziewczynki, aby wysłuchać opowieści przyjaciela.
- To jest taka sytuacja w dżungli, kiedy wszystkie zwierzęta zbierają się przy wodopoju i mogą śmiało pić wodę bez obaw, że zostaną zjedzone przez drapieżniki, które także tam przyjdą - rzekł Mowgli.
Następnie usadowił się na ziemi i zaczął opowiadać:
- Nigdy jeszcze nie widzieliście takiego widoku. Łowcy i ich ofiary stały zgodnie przy jednym wodopoju, pijąc z niego wodę. Nikt nikogo wtedy nie atakował, nikt nikogo nie zamierzał skrzywdzić. Bagheera powiedział do mnie żartem, że gdyby tylko Hathi zniósł rozejm, to obaj byśmy sobie mogli urządzić wielkie polowanie i byśmy napchali sobie brzuchy aż po grdykę. Pamiętam lęk w oczach trawożerców, gdy usłyszeli te słowa. Ale oczywiście mój przyjaciel nie zamierzał wprowadzać w czyn swoich słów, bo przecież panował wodny rozejm. Hathi zaś i jego trzej synowie stali przy wodopoju i pilnowali, aby przy tej jedynej rzece w dżungli nie przelano krwi. Każdy, kto przy wodopoju zabiłby inne zwierzę, natychmiast poniósłby śmierć zadaną mu wielkimi nogami słoni. Piliśmy więc spokojnie wodę, aż nagle zjawił się Shere Khan. Był on wyraźnie najedzony, ale też bardzo spragniony, dlatego przyszedł tutaj, aby się napić. Widząc mnie zazgrzytał zębami i zaczął mnie prowokować. Zacząłem więc z niego szydzić, doprowadzając go do szału, ale ten łotr nie odważył się zaatakować mnie, ponieważ byłem w otoczeniu moich przyjaciół: Baloo, Bagheery oraz wilków. Poza tym stał tam jeszcze Hathi, któremu prowokacyjny ton tygrysa bardzo się nie spodobał. Nakazał on więc Shere Khanowi, aby ugasił on swoje pragnienie, a potem odszedł i zostawił nas wszystkich w spokoju. Tygrys to uczynił, przedtem jednak, aby mnie jeszcze bardziej zranić, powiedział, że tej nocy zabił człowieka i jest z tego bardzo dumny. Hathi tym bardziej go przegnał, choć o dziwo nie skarcił tygrysa za to, co on rzekł. Shere Khan odszedł, ale przedtem powiedział nam coś jeszcze bardzo dziwnego. Mianowicie stwierdził, że raz na rok może pewnej nocy zabić człowieka i jest to przywilej jego rodu, za który nikt nie ma prawa go ukarać. Zdziwiła mnie ta odpowiedź, więc zapytałem Hathiego, o co tutaj chodzi. Słoń zaś bez wahania, jako że dawno nie miał słuchaczy, zaczął nam opowiadać historię pierwszego tygrysa.
- Opowiesz nam ją, Mowgli? - zapytała Meshua - Prosimy!
Sikh i Shanti dołączyli do tych próśb, więc chłopiec z radością zaczął im opowiadać.
- Wszystko zaczęło się wiele lat temu, gdy jeszcze zwierzęta nie zjadały siebie nawzajem, ale jadły tylko trawę i owoce. Żadne z nich bowiem nie znało wtedy jeszcze ani smaku mięsa, ani smaku krwi. Każde zwierzę żyło w przyjaźni z innymi, a jeśli wynikały między nimi jakieś konflikty, to zawsze rozstrzygał je mądry władca dżungli, stary słoń Thao. Nie znano nigdzie mądrzejszego stworzenia na tym świecie. Szlachetny jednak ten zwierz miał wiele obowiązków. Bardzo wiele, a dżungla była wszak tak wielka, że nie miał on czasu ani możliwości być wszędzie, dlatego też postanowił powołać swojego następcę, który byłby sędzią zwierząt. Został nim tygrys, który był wtedy jeszcze szlachetny i mądrym trawożercą, a co równie ważne, nie miał w ogóle prążków.


- Nie miał prążków? - zdziwiła się Meshua.
- Tak - pokiwał głową Mowgli - Wiele lat temu tygrys nie był wcale pręgowany, a prócz tego miał on o wiele łagodniejszy charakter niż jego potomkowie. Zło jednak w nim drzemało, choć nadal było jeszcze uśpione. Niestety, miało ono wkrótce się objawić. Zgodnie z poleceniem Thao tygrys został jego zastępcą i sędzią dżungli. Nie miał co prawda takiej mądrości jak wielki władca, ale przecież rozumu mu także nie brakowało, dlatego też był dobrym sędzią. Ale wszystko się zmieniło pewnego dnia, kiedy to dwa kozły przyszły do niego, aby rozstrzygnął ich spór. Obaj pokłócili się o coś... Nie pamiętam już o co, ale to musiała być jakaś drobnostka, jak to zwykle zresztą bywa w kłótniach. Tygrys wtedy spał sobie spokojnie na skale i nie miał wielkiej ochoty na wysłuchiwanie sprzeczek. Kiedy więc kozły zaczęły się w jego obecności kłócić, stracił panowanie nad sobą i uderzył je swoją łapą. Wtedy to właśnie doszło do czegoś strasznego - tygrys uderzył zbyt mocno obu adwersarzy, także obaj padli martwi na ziemię. Było to pierwsze zabójstwo w dżungli. Jeszcze nigdy nie zginęły tu zwierzęta, teraz zaś ich krew została wchłonięta przez ziemię, natomiast konsekwencje tego czynu miały być poważne dla całej dżungli.
- A jakie były tego konsekwencje? - spytała Shanti.
- Już mówię - odpowiedział Mowgli - Zaczęło się od tego, że tygrys, przerażony swoim czynem, szybko uciekł w głąb dżungli i zniknął na bardzo długo. Ciała dwóch kozłów znaleziono dość szybko. Ponieważ nikt nie był świadkiem morderstwa, to zwierzęta poszły szukać swojego sędziego, lecz sędzia jakby zapadł się pod ziemię. Z tego powodu poszły więc do Thao. Ten zaś oświadczył, że zbrodniarz zapłaci za swój czyn. Rzucił on zatem zaklęcie i nakazał wszystkim pnączom w gąszczu, aby wychłostały one tego mordercę, kimkolwiek on jest i zostawiły mu znaki na całym ciele. Niech cały świat zatem po tych znamionach, jakie będzie on nosił pozna, że to zbrodniarz. Ponieważ zaś tygrys zniknął, a zwierzęta chciały mieć nowego sędziego, dlatego wielka szara małpa została nowym zastępcą Thao. Jednak kiedy mądry słoń powrócił na inspekcję do dżungli, to zobaczył wszystkie zwierzęta ogarnięte chaosem i anarchią. Ich obecny sędzia był bowiem lekkomyślnym głupcem, nie umiał rządzić, zaś jego władza była po prostu żałosna. Dlatego też Thao popadł w wielki gniew i oświadczył, że skoro zwierzęta pozwoliły na to, aby ich sędzia okazał się takim nieudacznikiem, to teraz skończyło się ich życie w dobrobycie. Bo przecież zwierzęta mogły przyjść do niego i poskarżyć się na sędziego, ale tego nie zrobiły, pokornie przyjmując jego żałosne zachowanie. Dlatego też miała spotkać je za to kara. Odtąd zwierzęta stały się takie, jakie są obecnie: jedne miały jeść trawę i owoce, drugie zaś miały pożerać te pierwsze. Ale żeby nie rozprzestrzeniło się zabójstwo z byle powodu, słoń Thao ogłosił wszem i wobec wiele praw, które obecnie są znane jako prawa dżungli. Prócz tego również zwierzęta miały zetknąć się z największym dla siebie zagrożeniem: Strachem.
- O jaki strach chodziło? - spytał zaintrygowany Sikh.
- Thao nigdy tego nie wyjaśnił - odrzekł Mowgli poważnym tonem - Oświadczył tylko, że zwierzęta bez trudu go rozpoznają, gdy tylko zetkną się z nim. Długo więc mieszkańcy dżungli szukali Strachu, ale go nie znaleźli. Myśleli zatem, że ten ostatecznie się nie zjawi, jednak Strach nadszedł. Pewnego dnia zwierzęta go wypatrzyły i natychmiast rozniosły wieść o tym po całej dżungli. Wieść ta doszła również do uszu tygrysa. Postanowił on zobaczyć Strach, a ponieważ już raz zabił, to uznał, że zabicie kogoś nie będzie wcale takie trudne. Pobiegł więc przez dżunglę, ale trawy, pnącza i liany pamiętając o nakazie Thao i wiedząc, że to on zabił kozły, zaczęły go smagać i zostawiać na jego grzbiecie czarne pręgi, które miały być dowodem zbrodni, jakiej dokonał. Tygrys nie czuł uderzeń, gdyż nieraz podczas biegu ocierał się o trawy czy liany. Skąd miał więc wiedzieć, że tym razem miał ponieść tego konsekwencje? Tak czy inaczej dotarł przed oblicze Strachu i stanął przed nim. Wówczas to zobaczył dziwne, nieowłosione stworzenie stojące na dwóch tylnych łapach. Miało ono pozę wyprostowaną, długą sierść na głowie, gęsty zarost, a w prawej dłoni trzymał ogromny kij. Tygrys zaryczał groźnie, aby go przestraszyć, jednak nie udało mu się, zaś Strach przemówił doń bardzo złośliwie, nazywając go pręgowaną istotą. Tygrys zdumiał się, gdy usłyszał te słowa, a poza tym sam fakt, że ten ktoś nie czuje przed nim lęku, uciekł. Pobiegł do Thao załamany opowiadając o tym, co się stało. Rzekł też, iż nie rozumie, czemu Strach to nazwał go „pręgowanym“. Wówczas Thao, widząc pręgi  na jego ciele wiedział już, kto zabił kozły, ale nie przyznał się do tego, mówiąc jedynie, że zapewne owe pręgi są temu winne. Tygrys był przerażony, iż jego piękne, rude futro zostało oszpecone. Wszak nie słyszał o nakazie władcy dżungli, które nakazywało wszystkim lianom naznaczyć pierwszego w dziejach buszu mordercę. Przerażony tym dawny sędzia zwierząt nie wiedział, co ma zrobić. Thao z kpiną oświadczył, że to z pewnością ślady błota, więc niech tygrys się wykąpie w jeziorze i wtedy znów będzie wyglądał tak jak dawniej. Tygrys skoczył więc do wody, ale na jego nieszczęście nic mu to nie dało, gdyż pręgi pozostały na nim już na zawsze. Załamany poszedł więc do Thao, który oświadczył mu, że jego znamiona to kara za zbrodnię, której dokonał. Tygrys wpadł wówczas na pomysł, aby zabić Strach. Uznał, że w ten sposób znowu wkupi się w łaski swojego władcy i ponownie zostanie sędzią. Mądry słoń jednak zabronił mu zabijać Strach, a prócz tego dodał, że przecież tygrys nie potrafił znieść wzroku tej istoty, więc prędzej pierzchnie on przed nią, niźli dokona na niej zabójstwa. Widząc jednak rozpacz w oczach swojego dawnego przyjaciela powiedział mu, że ostatecznie będzie miał raz w roku możliwość być panem Strachu i to Strach będzie się go lękał. Thao rzekł wówczas, aby tygrys okazał wówczas swemu przeciwnikowi miłosierdzie takie, jak on mu okazał. Bo wszak Strach mógł go zabić, ale nie zrobił tego i darował mu życie. Czyż on także nie powinien tego zrobić, gdy będzie jego władcą? Tygrys jednak nie znał miłosierdzia i kiedy tylko otrzymał on swój przywilej, to postanowił go wykorzystać wręcz w bezwzględny sposób. Gdy więc dzień drapieżnika nadszedł, tygrys przyszedł do jaskini, w której żył Strach. Wówczas to ów tajemniczy stwór, którego tożsamości pewnie się domyślacie, przeraził się tygrysa i padł na ziemię, opuszczając pokornie głowę i błagając go o litość. Tygrys jednak jej nie znał. Uderzył on Strach prosto w kark, skręcając mu go, a następnie bardzo zadowolony powrócił do swojego legowiska. Natknął się jednak na Thao, który skarcił go za to, co właśnie zrobił. Zapytał się, czy po to udzielił on mu przywileju bycia przez jeden dzień silniejszym od Strachu, aby teraz tygrys dokonał kolejnego mordu, ściągając w ten oto sposób nieszczęście na całą dżunglę? Jego dawny sędzia zdumiał się pytając, czemu niby miałby teraz ściągnąć nieszczęście na cały busz? Przecież zabił on Strach i ocalił ich wszystkich, zaś Thao powinien za to przywrócić go do funkcji sędziego, jednak wielki władca oświadczył mu, że nie ma co liczyć na to, a co do Strachu, to zabił tylko jednego członka tego plemienia. Jego bliscy teraz zechcą pomścić swojego krewnego, przyjdą więc do dżungli z kijami oraz Czerwonym Kwieciem, aby wyrównać rachunki, zaś wszystkie zwierzęta będą musiały odpowiedzieć za błąd tygrysa. Pomimo tego Thao dodał także, iż przywileju swego nie cofnie i jego dawny przyjaciel będzie miał prawo zabić kogoś z rasy Strachu jednej nocy na rok. To samo tyczy się również potomków tygrysa, w tym również Shere Khana. Dlatego ten łotr dokonuje raz na rok morderstwa zgodnie z prawem dżungli ustanowionym przez Thao, wielkiego słonia.
Mowgli zakończył swoją opowieść i spojrzał na swoich słuchaczy. Meshua, Shanti oraz Sikh uważnie się w niego wpatrywali. Widać było po ich twarzach, że cała ta opowieść bardzo im się spodobała. Jedynie Rikki, który nie znał ludzkiej mowy, nie zrozumiał z tej historii ani słowa, zresztą i tak zasnął zmęczony na kolanach swojej opiekunki, zwinięty w kłębek.
- Tak to właśnie było z pierwszym tygrysem i zapewniam was, że ta historia zawiera w sobie więcej prawdy niż te wszystkie bajdy opowiadane przez Buldeo. Dowodem tego może być choćby fakt, że opowiedział mi ją osobiście mądry słoń Hathi, mający już ponad sto lat, a mało jest na świecie równie mądrych istot na świecie.
- Wierzymy ci w tę historię - rzekła Meshua.
- Ale powiedz nam, kim był Strach? - zapytała Shanti.
- Czy trudno się wam tego domyślić? - uśmiechnął się do nich Mowgli.
Sikh zachichotał delikatnie.
- Oj, Shanti... Naprawdę nie wiesz? Przecież Strachem jest człowiek. Mam rację, Mowgli?
- O tak - potwierdził chłopiec z dżungli - Właśnie tak. Strach to ty, ja, Meshua, Shanti, wszyscy mieszkańcy tej wioski oraz inni z naszego gatunku. Strach to człowiek... Strach to ludzie... Nie ma bowiem istot, które bardziej przerażałyby zwierzęta niż właśnie ludzie. Z tego też powodu Shere Khan chciał mnie zabić już wtedy, kiedy byłem bardzo mały i dalej zamierza to zrobić, jednak przeliczy się on w swoich planach, ponieważ to ja go zabiję. Pożałuje on tego, że próbował zabić pana Bougi i Meshuę. Zaś Buldeo, ten stary głupiec i kłamca, przekona się jeszcze, kto mówi prawdę.
- Ale jednego nie rozumiem - rzekła Meshua - Przecież opowiadałeś mi o prawach dżungli. Mówiłeś, że zabraniają one zabijać z zemsty.
- To prawda... - pokiwał głową Mowgli - Ale prawo to nie zabrania zabijać w obronie własnej lub też, aby wymierzyć sprawiedliwość temu, kto złamał prawo. A Shere Khan niejednokrotnie łamał prawo dżungli i dawno należy mu się śmierć, lecz nikt nie odważył się go zabić. Jedni ze strachu, a drudzy z pogardy do niego, bo nie chcą swoich łap brudzić jego krwią. Dlatego zaczekam na odpowiednią chwilę i gdy tygrys zbliży się do wioski, a jestem pewien, że to zrobi, wtedy go dopadnę.
Słowa jego zaimponowały wyraźnie Shanti oraz Sikhowi, za to mocno przeraziły Meshuę. Dziewczynka bała się o swojego najlepszego przyjaciela i nie chciała, aby też zginął. Jednocześnie jednak pragnęła, żeby wygrał on zakład z Buldeo, dlatego wiedziała, iż cokolwiek postanowi chłopiec, ona stanie za nim murem.


4 komentarze:

  1. Ten kapłan i Buldeo to są siebie warci, skoro obaj są mściwi, okrutni i bezwzględni. Aż dziwne, że nie potrafią dojść ze sobą do porozumienia, skoro tyle ich łączy. Mowgli jest porywczy i w gorącej wodzie kąpany, ale nie brak mu dumy i szlachetności. Wodny rozejm spowodowany wielką suszą był również w tym najnowszym filmie. Mowgli potrafi zainteresować słuchaczy swoimi opowieściami, bo opowiada naprawdę ciekawe historie, które są prawdziwe w przeciwieństwie do wymysłów Buldea. W tym najnowszym filmie tygrys również przybył do wodopoju i zaczął szydzić z Mowgliego, ale nie ośmielił się go zaatakować, gdyż w jego obronie stanęły wilki, mając za sobą prawo dżungli. A ta opowieść o pierwszym tygrysie to też jest z książki, prawda? Ta historia jest naprawdę ciekawa, a Mowgli wciąż jest zbyt pewny siebie i ufny w swoje możliwości. Czyli Buldeo i kapłan mają relacje podobne do Arktosa i Hamsina, bo przecież oni też mieli takie same charaktery, a mimo to skakali sobie do oczu. Nie no, mnie się ten rozdział naprawdę podoba. Mowgli opowiada znacznie ciekawiej od Buldea, tyle że wielu rzeczy jeszcze nie rozumie, ale z czasem na pewno je pojmie, skoro jest taki inteligentny i bystry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa historia i zgadzam się, że Mowgli o wiele ciekawiej opowiada niż Buldeo. No i bardziej sensownie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój drogi Jasiu Kronikarzu,

    Teraz mogę na spokojnie zrecenzować najnowszy rozdział opowiadania, który mi przysłałeś. :)

    Zwróciłam uwagę na imię młodego garncarza. Nie wiem, czy takie samo padło w anime, ale uważam, że twórcy tej postaci nie wzięli tego imienia znikąd. Sikh to wyznawca religii w indyjskiej prowincji Pendżab. Tutaj z nazwy religii uczyniono imię, bardzo ładne imię zresztą. :)

    Współczuję Shanti, bo jej los nie jest do pozazdroszczenia. To smutne, w jaki sposób została niewolnicą Garrouma.

    Widzę, że do tego rozdziału wplotłeś wątek wodnego rozejmu i opowieści o pierwszym tygrysie, które to wątki oboje doskonale znamy z powieści Kiplinga. :) Ale ja nawet i bez wyjaśnień Mowgliego wiem, że Strachem jest człowiek. :)

    W sumie ten rozdział był bardzo ciekawy. Czekam na następne. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, jaki fajny rozdział! Bardzo mi się podobał wątek o prążkach :)

    OdpowiedzUsuń