Zemsta Buldeo
Podczas, gdy Mowgli walczył z Shere Khanem, mała Meshua wbiegła szybko do domu swoich rodziców i dziadka, po czym przekazała im nowiny od swojego przyjaciela. Jak się można było jednak spodziewać, dorośli nie byli nimi zachwyceni.
- Co?! I ty pozwoliłaś mu tam iść?! - zawołała oburzonym głosem Mari - Dlaczego go nie zatrzymałaś?! Przecież on może zginąć!
- Mamo, przecież obiecaliśmy mu, że nie będziemy mu przeszkadzać - przypomniała jej Meshua - Poza tym on nie jest sam. Jest z nim Rikki!
- Cicho bądź, ty głupia...!
Mari nie dokończyła, gdyż Neel położył jej dłoń na ramionach.
- Przestań wreszcie! Ona nie jest niczemu winna! A Mowgli robi to, co musi zrobić.
- Jak możesz mówić o tym tak spokojnie?! Przecież to jest nasz syn! Rozumiesz?! Nasz mały Nathoo, który może tam zginąć z łap tego tygrysa! Jeśli on zginie, nigdy sobie tego nie wybaczę!
- Rozumiem cię, ale już nie krzycz na Meshuę z tego powodu. Ona nie zrobiła nic złego. Poza tym sami pozwoliliśmy mu walczyć.
- To prawda - powiedział Bougi - Ty jako kobieta, córeczko, nie możesz tego pojąć, ale my mężczyźni mamy swój honor i Mowgli także go ma. Ten honor właśnie nakazuje mu walczyć teraz z tygrysem w obronie swojego życia i życia nas wszystkich.
- Ale my powinniśmy przy nim teraz być! Wspierać go! Walczyć u jego boku! - zawołała Mari - Skoro on musi walczyć, to chodźmy i pomóżmy mu!
- Nie! - sprzeciwiła się matce Meshua - On prosił, abyśmy pod żadnym pozorem nie wychodzili z wioski! Nie możemy więc teraz wyjść, bo inaczej wszystko zepsujemy!
- Ona ma rację - poparł dziewczynkę jej dziadek - Jeśli teraz pójdziemy walczyć tylko ściągniemy na Mowgliego kłopoty, bo będzie nas musiał nas bronić przed tygrysem. Poza tym jak chcesz mu pomóc? Gołymi rękami?
Mari, choć jej serce krwawiło z przerażenia i rozpaczy, wiedziała, że jej ojciec ma rację. Nie była w stanie niczego zrobić, dlatego musiała zostać w chacie, choć rwała się do pomocy swemu synowi.
- Teraz możemy się już tylko modlić - powiedział Neel, kładąc żonie dłoń na ramieniu.
Kobieta pokiwała smutno głową, po czym uklękła przed wiszącym na ścianie obrazkiem boga Śiwy i zaczęła błagać go o pomoc dla syna.
- Śiwo... Wielki Śiwo, stwórco naszego świata... Proszę cię, chroń mego syna... Ocal go przed szponami swojej małżonki Kali, bogini śmierci. Nie dopuść do tego, aby nikczemny tygrys odebrał mi ponownie moje dziecko.
Meshua podeszła do matki, po czym również zaczęła się modlić. Neel i Bougi siedzieli zaś w milczeniu, chwilę później dołączając do kobiet.
Modły trwały długi czas, aż nagle córka Mari zapytała swej matki:
- Mamo... Czy słyszałaś może głos Mowgliego?
- Nie, nic nie słyszałam - odpowiedziała jej kobieta.
- A ja tak... Usłyszałam jego radosny okrzyk. To brzmiało jak pieśń zwycięstwa... Jakby Mowgli wolał: „Udało się! Udało!“.
Mari spojrzała zdumiona na Meshuę i spytała:
- Kiedy to słyszałaś?
- Przed chwilą.
- Cóż... Obyś miała rację...
Po tych słowach Mari objęła mocno córkę, pogłaskała czule jej włosy, a następnie obie wróciły do modłów.
W tym samym czasie Mowgli razem z Szarym Bratem, Akelą i Rikkim wpatrywał się w ścierwo tygrysa ludojada.
- Shere Khan nie żyje. Zostałeś zatem pomszczony, Akelo - powiedział chłopiec.
- Wiele istot zostało dziś pomszczonych - odpowiedział mu stary wilk - Co zamierzasz teraz zrobić z tygrysem?
- Zamierzam rozłożyć jego skórę na Skale Narady - wyjaśnił Mowgli - Ale najpierw chcę dotrzymać pewnej obietnicy, którą nie tak dawno komuś dałem.
Miał na myśli oczywiście swój zakład z Buldeo. Już uśmiechał się w duchu, kiedy tylko sobie pomyślał, że ten stary łgarz będzie zmuszony go przeprosić i uznać swoją porażkę, a prócz tego zapłacić całe sto rupii jemu, przybłędzie z dżungli, jak go nazywał. To dopiero będzie miał nauczkę na całe życie.
- No dobrze, ale jak już pokażesz go ludziom, to przynieś go na Skałę Narady - rzekł Szary Brat - Niech wszyscy w dżungli wiedzą, iż ten łotr nie żyje.
- Masz na to moje słowo - powiedział chłopak z radością - Ale teraz muszę zedrzeć z niego skórę, a to nie będzie takie proste. Mam jednak nóż od mego dziadka, więc powinienem sobie poradzić.
- Dasz sobie radę, Mowgli! - zawołał wesoło Rikki.
Bohater zadowolony ukląkł przed ciele tygrysa, po czym zaczął za pomocą swej broni obdzierać go ze skóry. Jak powiedział, nie było to wcale łatwe zadanie, jednak dzięki uporowi powoli jakoś zaczął dawać sobie radę. Był tym tak zajęty, że nie zauważył, jak ktoś zbliża się do niego. Zauważyli to jednak Akela, Szary Brat i Rikki. Dwaj pierwsi uskoczyli za skały, zaś ten trzeci zawołał:
- Mowgli, ktoś tu idzie!
Chłopiec jednak tak był zabsorbowany tym, co właśnie robił, że nawet nie zwrócił na niego uwagi. Do rzeczywistości przywróciła go dopiero silna męska ręka, która spadła na jego ramię. Przerażony Mowgli odwrócił się za siebie i zobaczył Budleo patrzącego na niego groźnym wzrokiem.
- A co on tu robi? - jęknął w duchu bohater dżungli - Chyba za długo przebywam pośród ludzi. Zaczynam już kapcanieć jako myśliwy. Kiedyś z daleka bym usłyszał czyjeś kroki, a teraz co? Ten łotr zaszedł mnie od tyłu, a ja mu na to pozwoliłem jak jakieś głupie szczenię.
- Co ty robisz, szczeniaku? - zapytał podle Buldeo - Próbujesz zepsuć piękną skórę tego tygrysa?
Muszę wyjaśnić, że myśliwy nie zjawił się tutaj przypadkiem. Wieść o przegnaniu bawołów dość daleko poza wioskę doszła do jego uszu dzięki innym pastuchom, którzy przyszli zastąpić Mowgliego w pracy. Widząc brak bawołów donieśli o tym naczelnikowi, a ten właśnie rozmawiał z Buldeo i Garroumem. Wściekły myśliwy postanowił od razu sprawdzić, co się stało. Ponieważ nie od dzisiaj tropił ślady zwierząt, to bez trudu odnalazł miejsce, gdzie było teraz stado. Na sam widok Mowgliego obok nich pomyślał, że chłopiec chce je ukraść i sprzedać komuś innemu, z kim tu się umówił, więc już chciał go zastrzelić ze swojej strzelby, kiedy to nagle zauważył ciało tygrysa. Wówczas postanowił zaczekać z karą dla tego złodziejaszka (jak nazywał Mowgliego w myślach) do czasu, aż wyjaśni całą tę sprawę.
- Czyż nie widzisz tego? - odpowiedział na jego pytanie chłopiec - Właśnie pokonałem Shere Khana i teraz zamierzam zedrzeć z niego skórę.
Buldeo przyjrzał się uważnie ścierwu.
- No proszę! Toż to ten tygrys ludojad, za którego to skórę wyznaczono nagrodę stu rupii! No, mój chłopcze... Widzę, że choć poprowadziłeś bawoły w to miejsce nie wiem, po co, to przypadkiem masz więcej szczęścia niż rozumu, ponieważ te głupie byki stratowały tygrysy, który od dawna już nas gnębi. A więc doskonale... Wioska wybaczy ci zatem, żeś rozpuścił stado i przygnał je tutaj. Ostatecznie twoja głupota się na coś przydała. Ale odsuń się lepiej, ja teraz zedrę skórę z tygrysa. Zrobię to lepiej niż ty, bo ty byś tylko wszystko popsuł. Potem zaniosę ją do Khanhiwary, a gdy już dostanę sto rupii, tobie dam jedną rupię. Tyle chyba ci wystarczy, w końcu i tak nie znasz wartości pieniędzy, a twoi rodzice mają ich dość.
Po tych słowach myśliwy odepchnął chłopca od siebie i wyjął krzesiwo.
- Słucham? - zapytał Mowgli - Mam ci odstąpić moją zasługę? Mam ci pozwolić, abyś łgał ponownie przed ludźmi i opowiadał, że to ty dokonałeś tego, czego dokonałem ja?! Nigdy! Tygrys jest mój i odejdź od niego z tym krzemieniem! A jak chcesz nagrodę, to sam sobie zapoluj na tygrysa! Ta zaś zdobycz jest moja!
Buldeo spojrzał na niego groźnie.
- Ty bezczelny szczeniaku! Nie dostaniesz ani jednej monety ode mnie, a wręcz zapewniam cię, że osobiście cię wychłoszczę na rynku za to, coś mi powiedział i za lekceważenie swoich obowiązków! Nie prowokuj mnie więc, abym ci nie wpakował kulkę między oczy, ty nędzny brudasie z dżungli! A teraz odsuń się lepiej! Chcę osmalić wąsy temu tygrysowi!
- Chcesz zniszczyć moją zdobycz?!
- Ona jest moja, szczeniaku! I nie, nie chcę jej zniszczyć, ale przypalić temu tygrysowi wąsy. To zwyczaj myśliwych i mam do niego prawo!
- Och, na buhaja, który był moim okupem! - zaśmiał się Mowgli - Ty nędzny, stary łgarzu! Chcesz mi teraz odebrać moją zdobycz i przypisywać ją sobie, a do tego jeszcze grozisz mi chłostą i strzelbą? Odejdź lepiej od tego tygrysa, bo inaczej pożałujesz!
Buldeo wściekły spojrzał na niego, po czym odrzucił strzelbę mówiąc:
- Ty bezczelny smarkaczu! Teraz to już przesadziłeś! Nie uczynię ci tej łaski i nie zastrzelę cię, ale uduszę gołymi rękami!
Nie zdążył jednak zrobić kroku, gdy nagle Mowgli krzyknął w języku zwierząt:
- Bracia moi! Pomóżcie mi! Ten człowiek mi przeszkadza!
Akela i Szary Brat natychmiast wyskoczyli zza skał tym śmielsi, że myśliwy przez własną nieostrożność odłożył swoją plującą ogniem broń na bok i nie zdążył teraz jej ruszyć. Oba doskoczyły do Buldeo, który jęknął przerażony, wrzeszcząc ze strachu.
- Wilki! Nie! To wilki! O wielki Śiwo, chroń mnie! Śiwo i Wisznu! Nie pozwólcie mnie zabić!
Myśliwy widząc podchodzącego bliżej niego wilki jęknął przerażony, a po chwili Akela obalił go na ziemię, warcząc groźnie.
- O, wielki maharadżo! O, wielki magu! Nie zabijaj mnie! - wrzeszczał Buldeo przerażonym głosem.
Mowgli nie wiedział początkowo, do kogo myśliwy mówi, ale szybko pojął, że chodzi o niego. Zaśmiał się więc pogardliwie i rzekł:
- Nie zabiję cię, ale lepiej idź precz, bo inaczej zmienię jeszcze swoje zdanie!
- Odejdę... I nie wrócę... Nie będę cię już nękał, wielki maharadżo. Ale każ swym poddanym zostawić mnie w spokoju, błagam cię!
Mowgli uśmiechnął się ironicznie.
- Akelo, puść tego głupca. Niech sobie idzie precz! Ale pogoń go razem z Szarym Bratem jak najdalej stąd. Może przybędzie mu nieco rozumu, gdy sobie stąd już pójdzie, a raczej pobiegnie.
Wilki z przyjemnością wykonały polecenie, Buldeo zabrał więc szybko swoją strzelbę i uciekł poganiany przez wilki, zaś Mowgli powoli pochylił się nad tygrysem, po czym powrócił do swej czynności.
- On ci tego nie wybaczy - powiedział smutno Rikki - Nie powinieneś był puszczać go wolno.
- A co miałem zrobić? Zabić go? - spytał ponuro chłopiec.
- To byłoby rozsądne.
- Być może, ale nie jestem taki jak on. Nie zabijam dlatego, że ktoś mi stoi na drodze. Tak robił Shere Khan i patrz, jak skończył.
Ichneumon pokiwał smutno głową.
- Masz rację, jednak boję się tego, co on może zrobić. Nie znam języka ludzi, ale wiem, że żaden tygrys ani szakal nie jest tak mściwy jak człowiek. Uważaj więc na siebie, proszę.
Rikki był młody, miał bowiem zaledwie rok i kilka miesięcy, ale mimo to wiedział już bardzo wiele o życiu, dlatego też miał nadzieję, iż Mowgli będzie równie rozsądny, co odważny, a rozsądek nakazywał może nie tyle zabicie Buldeo, co skrępowanie go i porzucenie gdzieś w dżungli, aby sam się uwolnił i spróbował wrócić do wioski. Zabicie go nie byłoby może zbyt honorowe, ale dawało im gwarancję bezpieczeństwa. Puszczenie go wolno było błędem. Oby decyzja Mowgliego nie skończyła się dla niego smutno.
W tym samym czasie Buldeo pędził przerażony do wsi nie zauważając nawet, że wilki już dawno przestały go gonić. Chciał tylko jak najszybciej uciec z tego przerażającego miejsca i znaleźć się w domu. Gdy już to zrobił,to zaczął wrzeszczeć na całe gardło:
- Nieszczęście! Nieszczęście! Nasze byki... Wszystkie przepadły!
Ludzie z wioski zaczęli kolejno podbiegać do niego przerażeni jego słowami, zaś Buldeo padł przy studni załamany, dysząc przy tym mocno, jakby miał zaraz wypluć serce. Wokół niego zebrali się Garroum, Ganshum, kapłan, Nug, naczelnik i wielu innych ludzi. Kilku z nich podało wody oraz wina myśliwemu, a ten napił się go łapczywie, po czym zaczął opowiadać zmyśloną przez siebie historię o tym, jak to zastał Mowgliego w wąwozie z bykami, zobaczył tygrysa próbującego zabić tego nędznego złodziejaszka, po czym zastrzelił go, ale musiał zaraz uciekać, gdyż Mowgli nie tylko nie okazał mu wdzięczności za okazaną pomoc, lecz nawet przemienił się w wielkiego wilka i nie pozwolił mu odebrać skóry tygrysa. Wszyscy ludzie zebrani wokół niego byli przerażeni i zaszokowani tą historią.
- To wilkołak! Płanetnik! Mag! Trzeba go spalić! - wołali.
- Ukamienować go! Ukamienować! - wrzeszczał Ganshum, dając tym samym upust swojej nienawiści.
Buldeo uśmiechnął się delikatnie, aby nikt tego nie widział. Właśnie jego zemsta się dokonała. Teraz, kiedy tylko ten chłopak wróci do wioski po swoją nagrodę, to dostanie ją z nawiązką w postaci kamieni i ognia.
Nie wiedział jednak, że całej tej rozmowie przysłuchuje się też Shanti razem z Sikhem.
- Nie wierzę w ani jedno słowo tego łotra! - powiedziała niewolnica, która nienawidziła swego pana i Buldea, który był jego wiernym kompanem do wypitki oraz polowania.
- Ani ja - dodał garncarz - Ale obawiam się, że ludzie w nie uwierzyli.
- Musimy pomóc Mowgliemu! - zadecydowała Shanti.
- Dobrze, ale jak?
- Biegnij do Meshui! Ja nie mogę się ruszyć, bo nie jestem panią swego losu i jak zobaczą, że tam idę wychłoszczą mnie. Ty jesteś wolny...
- Mnie też mogą zbić, jak się dowiedzą, co zrobiłem.
Shanti spojrzała na niego groźnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że życie przyjaciela nic dla ciebie nie znaczy?!
- To nie tak... Ale martwi nie pomożemy Mowgliemu.
- Wobec tego biegnij już do Meshui, a ja postaram się, aby nikt tego nie zauważył. Szybko!
Sikh skinął głową na znak zgody, po czym zaczął powoli cofać się do tyłu korzystając z tego, że ludzie są zbyt rozochoceni żądzą mordu i nikt na niego nie patrzy. Shanti zaś podała Garroumowi i Buldeo nieco więcej wina celowo stając przed nimi w taki oto sposób, aby nie zobaczyli oni młodego garncarza biegnącego z pomocą ich wspólnemu przyjacielowi.
Sam Buldeo z kolei rozkoszował się swoją zemstą widząc jej owoce. Niech no tylko ten szczeniak z dżungli tu wróci... Już on mu pokaże, co to znaczy zadzierać z nim.
Tymczasem dzielny garncarz dobiegł do chaty Meshui i zaczął walić mocno w jej drzwi.
- Otwórzcie! Otwórzcie, błagam was!
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Bougi.
- To ty, Sikh? Co cię tu sprowadza?! - zapytał starszy pan.
- Sikh?! - spytała Meshua, stając obok dziadka - Co się dzieje? Gdzie jest Mowgli?
- Straszna rzecz się stała! - zawołał przerażonym głosem Sikh - Buldeo powiedział całej wiosce, że zastrzelił tygrysa, a Mowgli jest wilkołakiem i chciał go zabić! Teraz ludzie chcą ukamienować Mowgliego, gdy ten wróci!
- CO?! - krzyknęła przerażona i zarazem bardzo oburzona dziewczynka - Musimy coś zrobić, żeby ich powstrzymać!
- Co za łotr z tego Buldeo! - zawołał Bougi, zaciskając pięść ze złości - Założę się o wszystko, co mam, że to Mowgli zabił tygrysa, a ten łotr chciał ten czyn przypisać sobie, a kiedy mu się nie udało, to z zemsty oskarżył on chłopca o czary!
- Dziadku, musimy mu pomóc! - pisnęła Meshua, łapiąc mężczyznę za rękę.
- I pomożemy mu - odpowiedział jej staruszek, po czym zwrócił się do Sikha - Dziękuję ci, że powiadomiłeś nas o tym.
- Nie ma za co. Ale proszę... Pospieszcie się. Buldeo jest gotów zabić Mowgliego - jęknął załamanym głosem chłopiec - Musimy go ocalić przed zemstą myśliwego!
Bougi zacisnął pięść w złości, po czym zawołał córkę i zięcia, którzy słyszeli całą rozmowę i mieli podobne uczucia względem tej sprawy, co on.
- Co robimy, ojcze? - spytała Mari.
- Idziemy do naczelnika - odpowiedział jej ojciec - Może jakoś na niego wpłyniemy. Jeśli nie, to osobiście uduszę tego starego łgarza Buldeo, choćby mieli mnie potem za ten czyn ukamienować!
A to świnia ten Buldeo. On jest gorszy niż ten tygrys. To z niego powinno się zedrzeć skórę.
OdpowiedzUsuńMari jest niesprawiedliwa wobec Meshui. Nie powinna jej obrażać, tym bardziej, że przecież wszystko już zostało ustalone. Choć rozumiem, że się denerwuje i w nerwach nie myśli racjonalnie. To Meshua usłyszała dziki okrzyk, jaki wydał Mowgli po pokonaniu tygrysa i znając zwierzęcą mowę zrozumiała, co on oznacza, prawda? Mowgli naiwnie sądził, że Buldeo uzna swą porażkę i zachowa się wobec niego uczciwie i tu się przeliczył, skoro Buldeo postanowił sobie przypisać jego zasługę. Ale Buldeo nie spodziewał się, że w pobliżu zaczaiły się dwa wilki gotowe przybyć Mowgliemu z pomocą. Widząc to, uznał Mowgliego za maga i zaczął się go obawiać. Mowgli jest szlachetny, skoro pozwolił mu odejść. Rikki z kolei wolałby go zabić, gdyż słusznie lęka się jego zemsty. Buldeo okazał się tak niegodziwy i niewdzięczny, że postanowił nastawić mieszkańców wioski przeciw Mowgliemu, opowiadając im podłe kłamstwa na jego temat. Mowgli tylko sprowadził na siebie i swoją rodzinę poważne kłopoty darując mu życie, ale nie spodziewał się po nim tak wielkiej podłości. A ci naiwni ludzie rzecz jasna dali wiarę tym podłym oszczerstwom, skoro uwierzyli we wszystko, co mówił im Buldeo. Shanti jest sprytna i nie zamierza siedzieć bezczynnie z założonymi rękami, widząc co się święci. Bougi najbardziej ze wszystkich nienawidzi Buldea i ma całkowitą słuszność.
OdpowiedzUsuńO kurcze, robi się naprawdę niebezpiecznie. A ten Buldeo to wyjątkowy łajdak. Ale jak znam już tę opowieść, to ten wątek zakończy się dobrze. Fantastycznie mi się czytało.
OdpowiedzUsuń