Zemsta Ahmada
Tak, to była niestety sama prawda. Podstępny Ahmad uciekł spod straży Anglików i dotarł do domu rodziców Meshui, po czym wziął do niewoli wszystkich jego mieszkańców, którzy akurat byli na miejscu. Z ich pomocą zamierzał schwytać obiekt swojej nienawiści, czyli Mowgliego. Jednakże, aby w pełni móc zrozumieć całą tę historię, musimy cofnąć się w czasie do chwili, w której to wszystko się zaczęło.
Był piękny i bardzo słoneczny poranek. Nikt nie przeczuwał tego, że właśnie nadchodzi najgorsze. Wszyscy byli spokojni, a także radośnie. Mieli w końcu ku temu powodu. Buntownicy Ahmada zostali rozbici w perzynę, a przyniesiona przez niego zaraza została pokonana przez doktora Plumforda, któremu wszak pomógł w tym dzielny Mowgli. Jego imię było chwalone i powtarzane przez wszystkich (a w każdym razie przez prawie wszystkich) mieszkańców Khanhiwary z szacunkiem należącym się bohaterowi.
Było jednak jeszcze jedno imię powtarzane przez ludzi żyjących w tym mieście, ale to powtarzali ludzie z lękiem oraz nienawiścią. Było to imię Ahmad należącego do tego okrutnego człowieka, który w taki sposób kochał swój kraj, że był gotowy wymordować nawet własnych rodaków za to tylko, iż uznał ich za zdrajców, ponieważ zamiast zabijać razem z nich wszystkich Anglików, jakich tylko zobaczą, woleli żyć z nimi w zgodzie. Choć w całych Indiach byli ludzie pochwalający czyny dawnego radży, ale więcej od nich było takich, którzy uważali go za szaleńca i modlili się do Śiwy i Wisznu, aby Kali już na zawsze pochłonęła jego duszę.
To życzenie byli gotowi spełnić Anglicy pułkownika Brydona. Ich dowódca postanowił jednak, aby cała sprawa miała charakter jak najbardziej praworządny, dlatego także przeprowadził proces tego niegodziwca. Ahmad nawet się nie bronił. Mówił wprost, jakie miał zamiary wobec nich, a prócz tego dowodził, że zrobił to wszystko dla dobra swojej ojczyzny, którą rodacy pułkownika podbili.
- Każdy Anglik w Indiach jest wrogiem naszej wolności, więc moim zadaniem było wymordowanie was wszystkich! - krzyczał na procesie - Nie myślcie więc sobie, że żałuję moich czynów! Wręcz przeciwnie, ja jedynie tego żałuję, że nie mogłem was zabić więcej! Zasługujecie na śmierć! Niech was wszystkich Kali pochłonie!
Pułkownik natychmiast kazał łotra uciszyć. Jeden z żołnierzy zatem uderzył Ahmada w twarz, po czym, gdy ten zamilkł, Brydon przemówił:
- Ahmadzie... Jesteś zwykłym buntownikiem, który wystąpił przeciwko władzy Jej Królewskiej Mości Wiktorii, królowej Anglii i cesarzowej Indii. Nie czujesz przy tym ani trochę skruchy. Byłeś gotować mordować nawet własnych rodaków w imię swoich chorych ideologii. Nie zasługujesz zatem na miłosierdzie. Możesz się jednak bronić. Masz do tego prawo.
Ahmad spojrzał z nienawiścią na pułkownika i rzekł:
- Cokolwiek bym nie powiedział, już nic mnie nie ocali. Chcecie mojej głowy, a więc ją dostaniecie. Ja jednak nie będę skamlał o litości jak jakiś nędzny pies. Nie dam wam tej satysfakcji. Chcecie mnie zabić, więc zabijcie, ale dajcie spokój z tym waszym procesem. Przecież i tak z góry ustaliliście, jaki wyrok wydacie!
Pułkownik wysłuchał uważnie swojego więźnia, po czym westchnął głęboko i powiedział:
- A zatem ogłaszam wszem i wobec, że za twój podły bunt przeciwko Jej Królewskiej Mości, za wielokrotne morderstwa oraz próby zabójstwa, za rozsiewanie zarazy mającej na celu zabicie wielu ludzi, skazuję cię na śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok zostanie wykonany następnego dnia w południe. Niech Bóg ulituje się nad twoją duszą, ponieważ my litości okazać ci nie możemy.
Zgodnie z wyrokiem Ahmad został wrzucony do lochu, gdzie miał on czekać na śmierć. Następnego dnia strażnicy wyprowadzili go z jego celi, aby poprowadzić ku miejscu jego kaźni. Niestety, nikt nie przewidział tego, co się stanie potem. A o to, co się stało.
- Auu... Jak boli... Strasznie boli! - jęknął więzień, padając na kolana i sycząc z bólu.
Strażnicy pochylili się nad nimi, aby mu pomóc, ale wtedy on uderzył jednego z nich w twarz pięścią między oczy, ogłuszając go, zaś drugiego zdzielił prosto w brzuch, a następnie w kark. Normalne bez wahania by ich zabił, jednak teraz nie miał na to czasu. Szybko zabrał strażnikom klucze do swoich kajdan i zdjął je z siebie. Następnie zabrał rewolwer jednemu z nich. Co miał teraz zrobić, doskonale wiedział. Musiał się zemścić na tym podłym chłopaczku, który odebrał mu syna, jego jedyną pociechę, potomka oraz dziedzica nie tylko krwi, ale i misji, jaką chciał mu powierzyć. Teraz Sabu nie żył, więc dziedziczenie tej jakże szlachetnej misji, jaką było wyplenienie z Indii tej zarazy, jaką byli Anglicy nie miał kto przejąć. Ahmad musiał więc wymierzyć za to karę sprawcy tej tragedii, czyli Mowgliemu. Musiał go odnaleźć i zabić.
Ponieważ koszary znajdowały się w jego dawnym pałacu, to Ahmad doskonale wiedział, jak opuścić je tak, aby nikt tego nie zauważył. Gdy już tego dokonał, to zaczął ostrożnie przemykać się ulicami miasta. Nie miał co prawda pojęcia, gdzie obecnie przebywa Mowgli, ale dobrze wiedział, jak to odkryć.
- Przepraszam, nie wiesz może, mój dobry człowieku, w którym domu mieszka Mowgli, bohater Khanhiwary? - zapytał pierwszego napotkanego przez siebie przechodnia.
Młody Hindus miał nieszczęście nie znać Ahmada, dlatego udzielił mu odpowiedzi.
- Widać nie jesteś pan stąd, skoro tego nie wiesz - rzekł z uśmiechem na twarzy - W tamtym domu po lewej.
- Dziękuję. Bardzo dziękuję - odpowiedział Ahmad.
Młodzieniec odszedł, zaś nikczemny radża zacisnął pięść ze złości i przykrył koszulą rewolwer wsunięty w swoje spodnie, a następnie ruszył we wskazanym mu kierunku.
Nagle Ahmad usłyszał za sobą jakieś okrzyki.
- Tam jest! Za nim! Łapać go!
Odwrócił się za siebie i zobaczył biegnących w jego stronę żołnierzy angielskich. Szybko pobiegł więc tam, gdzie był dom Mowgliego i zaczął głośno oraz dziko walić w drzwi. Chwilę później otworzyła mu Mari.
- Słucham, co się stało? - zapytała zdumiona.
Radża przyłożył jej rewolwer do czoła i powiedział:
- Wpuść mnie, bo inaczej pociągnę za spust.
Kobieta jęknęła przerażona, ale nie miała wyboru i musiała spełnić to żądanie. Ahmad wpadł za nią, po czym szybko zamknął za sobą drzwi. Spojrzał na Neela leżącego w łóżku i na Meshuę leżącą w swoim posłaniu niedaleko. Upewnił się, że z ich strony nie grozi mu nic, a potem popatrzył na Bougiego.
- Zabarykaduj drzwi! - rozkazał mu.
- To ty! - krzyknął starzec na widok Ahmada.
- Rób, co mówię, bo inaczej zaraz pozbawię cię wszystkich członków rodziny, a zacznę od tej małej!
To mówiąc wymierzył w Meshuę, która pisnęła ze strachu. Bougi zaś, wiedząc doskonale, że to nie przelewki, podbiegł do drzwi i szybko zastawił je stołem, aby nikt nie mógł przez nie wejść. Chwilę później zaczęli się do nich dobijać żołnierze.
- Ahmad, wychodź! Dobrze wiemy, że tam jesteś! - zawołali Anglicy przez drzwi.
- Nie próbujcie tutaj wejść, bo inaczej wszystkich zastrzelę! - krzyknął były radża groźnym tonem.
Mari złapała w objęcia Ranjana, który rozpłakał się i pomimo usilnych starań matki nie chciał się uspokoić.
- Mówcie! Gdzie jest ten chłopak?! - wrzasnął były radża.
- Jaki chłopak? - spytała Mari.
- Nie udawaj! Dobrze wiesz, o kim mówię! - krzyknął Ahmad, mierząc do niej z rewolweru - Gdzie jest Mowgli?!
- Nie myśl sobie, że ci to powiemy! - zawołał Bougi.
Ahmad spojrzał na niego z ironią w oczach.
- Lepiej się uspokój, staruszku, bo pójdziesz jako pierwszy na ostrzał! Chcę Mowgliego! Gdzie on jest?!
- Czego od niego chcesz?! - pisnęła Meshua.
- Chcę zemsty - odpowiedział mężczyzna - Zabił mi syna, więc musi za to zapłacić.
- Zostaw go w spokoju! - dziewczynka była przerażona, ale i oburzona tym, że jej najlepszy przyjaciel miałby zginąć z rąk tego łotra.
Radża popatrzył na nią groźnie.
- Nie bój się. Gdy on zginie, nie będziesz tęsknić, bo szybko do niego dołączysz.
Żołnierze angielscy pod drzwiami nie wiedzieli, co mają teraz zrobić. Przecież nie mogli tam wejść i ryzykować, że zginie ktoś z domowników. Strzelanie przez drzwi na oślep było niemożliwe. Okno również odpadało, ponieważ było zamknięte. Zastanawiali się więc, co mają zrobić, aby ocalić Neela, Mari oraz ich bliskich przed tym szaleńcem. Nikt z nich nie zauważył wymykającego się z domu przez szparę w oknie Rikkiego, który to pobiegł zawiadomić o wszystkim Mowgliego wracającego z wizyty w dżungli.
Tak właśnie przebiegała cała sytuacja, gdy nagle przybrany syn wilków dotarł do swojego domu. Pod nim był już zebrany tłum ludzi, Anglików oraz Hindusów. Wszyscy naradzali się na tym, co mogą dalej zrobić, nawzajem przekrzykiwali nawzajem jeden drugiego. Mowgli powoli podszedł do nich z Sikhem i Shanti.
- Mowgli! - zawołał pułkownik Brydon, gdy zobaczył chłopca - Jesteś nareszcie! Nie uwierzysz, co się stało!
- Wiem już! Rikki mi powiedział - wyjaśnił chłopiec - Muszę tam iść! Muszę ocalić moją rodzinę!
Brydon wiedział o talencie swego młodego przyjaciela, dlatego też nie zadawał żadnych pytań. Powoli pokręcił załamany głową.
- On chce ciebie, chłopcze. Nie powinieneś jednak tam iść! Przecież on chce cię zabić.
- Wiem o tym, proszę pana, ale... Ja nie mogę ich zostawić. Tam są ci, których kocham. Nie wolno mi ich zostawić.
Następnie powoli podszedł do drzwi i zawołał głośno:
- Ahmad! Jestem tutaj! To ja, Mowgli!
Przez chwilę nic nie było słychać, ale w końcu odezwał się buntownik.
- Doskonale... A więc przyszedłeś. Bardzo dobrze. Cieszy mnie twoje przybycie. Wejdź teraz do środka, tylko bez żadnych sztuczek.
Chłopiec był przerażony, ale nie bał się o siebie, ale o swoich bliskich. Bardzo ostrożnie i powoli wszedł do środka, natomiast Bougi na polecenie buntownika odsunął stół od drzwi, a kiedy już nasz bohater był wewnątrz domu, to wejście znowu zostało zastawione.
- Uważaj na siebie - jęknęła cicho Shanti, która została na zewnątrz.
- Oby mu się udało - dodał Sikh.
- Jestem, Ahmadzie! - powiedział Mowgli.
- Widzę - uśmiechnął się do niego Ahmad - To bardzo dobrze, bo już się bałem, że będę musiał zabić twoich bliskich zamiast ciebie. Teraz jednak będę mógł się zemścić.
- Chyba nie liczysz na to, że po tym wszystkim uciekniesz bezpiecznie z tego domu, co?! - zawołał doń Bougi.
- Anglicy cię dopadną i powieszą! - zawołał Neel, podnosząc się z trudem na swoim łóżku.
- Być może, ale przynajmniej będę mógł stanąć przed mymi przodkami wiedząc, że zrobiłem to, co trzeba - odparł na to szalony człowiek.
Kazał potem wszystkim ustawić się w jednym kącie, aby nikt z nich nie zdołał zajść go od tyłu i zaatakować. Następnie, ku przerażeniu wszystkich osób obecnych tutaj wymierzył rewolwer w Mowgliego, który stał spokojnie i dumnie przed nim.
- Zginiesz od broni Anglików, ty nędzny zdrajco. To będzie najlepsza dla ciebie śmierć. Sabu nareszcie zostanie pomszczony.
Bougi chciał już rzucić się na Ahmada, ale ten powstrzymał go, mierząc doń z broni.
- Rusz się, a będziesz przez resztę swego życia kulał!
- Dziadku, nie mieszaj się! - poprosiła ponuro Mowgli - On chce mnie, nie was.
- Mowgli, nie! - pisnęła przerażona Meshua.
- Nie poświęcaj się dla nas! - krzyknęła Mari.
Obie miały łzy w oczach.
- Mowgli, proszę - jęknął Neel - Wolę sam zginąć zamiast patrzeć na twoją śmierć.
- Ahmad - wysyczał przez zęby Bougi - Jeśli go zabijesz, to przysięgam ci, że zabiję cię i nie będę przy tym łagodny! - zawołał Bougi.
Buntownik puścił te słowa mimo uszu, po czym znowu wymierzył do Mowgliego.
- Żegnaj, mój chłopcze - powiedział.
W tej samej chwili wrzasnął z bólu, ponieważ stało się coś, czego nie przewidział. Mianowicie Rikki przecisnął się przez otwór w okiennicy, po czym skoczył mu na ramię i ugryzł go w szyję. Mowgli wówczas doskoczył do Ahmada i powalił tego łotra na podłogę, wytrącając mu broń z ręki. Obaj przeciwnicy zaczęli się ze sobą bić. Chłopiec wychowany w dżungli był niezwykle silny, ale też i Ahmadowi sił nie brakło, dlatego po jakimś czasie przygniótł Mowgliego do podłogi, po czym zamachnął się zaciśniętą pięścią, aby zmiażdżyć mu głowę jednym, silnym ciosem.
Wtem padł strzał, a Ahmad jęknął głucho. W jego tylną część głowy wbiła się kula z rewolweru. Buntownik opadł ciężko na Mowgliego. Był już martwy. Chłopiec zepchnął z siebie jego ciało i zobaczył wtedy pułkownika Brydona z dymiącym jeszcze rewolwerem w ręku.
- Pan pułkownik! - zawołał radośnie.
Okazało się, że Bougi i Mari (korzystając z zamieszania, jakie wynikło z bójki) odsunęli stół od drzwi, po czym wpuścili żołnierzy. Pułkownik zaś wyjął zaraz broń, ale nie strzelił bojąc się trafić chłopca. Zrobił to dopiero wtedy, gdy Ahmad ustawił się tak, aby kula do niego wystrzelona nie zabiła jego przeciwnika.
- Uratował mu pan życie! - zawołał Bougi wdzięcznym głosem.
Neel, Mari i Meshua pospieszyli z podziękowaniami, podobnie jak Shanti i Sikh, którzy weszli właśnie do domu.
- Mowgli niedawno ocalił nam wszystkim życie - rzekł z uśmiechem pułkownik, chowając broń do kabury - Ja tylko mu się za to odwdzięczyłem. Chociaż tyle mogę zrobić dla mego młodego przyjaciela.
Mowgli powoli podszedł do pułkownika, który położył mu lekko dłoń na ramieniu.
- Byłeś niezwykle odważny, mój chłopcze.
- Pan także - odpowiedział prostoduszny chłopak.
Mari i Shanthi objęły mocno Mowgliego i zaczęły go bardzo zachłannie całować po całej twarzy. Bougi i Sikh zaś uścisnęli mocno chłopca. Neel, ponieważ był jeszcze słaby po odbytej niedawno chorobie, ścisnął jedynie dłoń syna i kiedy ten się nad nim pochylił, objął go na tyle mocno, na ile zdołał. Meshua zaś, choć ledwie stała o własnych siłach, podeszła do swego wybranka i rzuciła mu się na szyję, płacząc w jego ramię.
- Nigdy więcej tak nie rób! - zawołała - Słyszysz?! Nigdy więcej!
Mowgli spojrzał zdumiony na swoich bliskich nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Mimo tego przytulił Meshuę i gładził jej włosy czując, jak bardzo jest teraz szczęśliwy.
Ahmad to prawdziwy fanatyk, który uważał, że prawdziwy patriota powinien pozbyć się obcej władzy siłą i przemocą. On z góry wiedział, że zostanie skazany na śmierć, dlatego nie zamierzał błagać o litość, dobrze wiedząc, że i tak nic tym nie wskóra i da jedynie Anglikom satysfakcję, że się przed nimi ukorzy, ale trzeba przyznać, że był naprawdę podstępnym i mściwym draniem. Dzięki posiadanej broni palnej zmusił rodzinę Mowgliego do posłuszeństwa, uciekłszy podstępem strażnikom po to, żeby dokonać zemsty na Mowglim za śmierć syna, której on przecież wcale nie chciał spowodować. Dzielny Rikki ocalił Mowgliego, bo inaczej zginąłby zastrzelony przez Ahmada. Tak czy inaczej, to ostatecznie on został zastrzelony, a nie Mowgli.
OdpowiedzUsuńTen rozdział trzymał mnie w napięciu do ostatniej chwili. Naprawdę bardzo mi się podobał. Zachwyca mnie to, jaką napiętą akcję tutaj dałeś. Ahmad w końcu dostał kulkę w łeb. No i bardzo dobrze. Wreszcie będzie z nim spokój.
OdpowiedzUsuń