Mowgli tropicielem
Bohater dżungli dotrzymał słowa danego Meshui i sobie samemu. Aby je spełnić wyszedł do buszu, a następnie zawył głośno niczym prawdziwy wilk. Zrobił to kilkakrotnie. Wiedział doskonale, że ten odzew rozniesie się po całej dżungli i prędzej czy później jeden z jego bliskich przybiegnie, aby go zapytać, co się stało. I to rzeczywiście nastąpiło, gdyż niedługo po daniu sygnału przybiegł Szary Brat, a zaraz po nim Akru.
- Witaj, Mowgli! - zawołał pierwszy z wilków - Czy coś się stało?
- Czemu nas tu wezwałeś, braciszku? - dodał drugi wilk - Czy twoim przyjaciołom w mieście coś zagraża? A może tobie?
- Jedno i drugie - odpowiedział Mowgli.
Wilki natychmiast nadstawiły uszu.
- Mów zatem, braciszku - rzekł Szary Brat - Co się stało? Jeżeli jakiś wróg ci zagraża, to niech się strzeże, ponieważ zemsta twej wilczej rodziny dosięgnie go prędzej niż myśli.
Mowgli opowiedział dokładnie obu swoim braciom wszystko, co miało miejsce niedawno. Szary Brat i Akru wysłuchali go uważnie, a następnie zazgrzytali ze złością zębami.
- Więc ten łajdak ośmielił ci się grozić? - zawarczał młodszy z wilków - Niech go szakale pożrą! Gorzko pożałuje, że pozwolił sobie na to!
Akru był zawsze podobny do Rakshy w swoim zachowaniu. Był on zawsze bardziej dziki i skory do działania niż Szary Brat, który wdał się w Ojca Wilka, a on zaś, pomimo bycia groźnym wtedy, kiedy trzeba umiał też panować nad sobą i działać z rozwagą. Nie oznaczało to oczywiście, że Akru był jedynie bezrozumną bestią, która umiała się tylko bić. Przeciwnie, umiał działać rozsądnie, choć zdecydowanie jego starszy brat posiadał w większej ilości tę niezwykle pożyteczną cechę charakteru jaką jest rozsądek.
- Spokojnie, mój bracie - powiedział pierworodny syn Ojca Wilka - Nie możemy działać pochopnie. Nie wiemy, dlaczego ten psi syn próbował zabić przyjaciela naszego braciszka. Nie wiemy, dlaczego mu groził ani też, co on planuje.
- I właśnie dlatego musimy wiedzieć o nim jak najwięcej - poparł wilka Mowgli - Próbowałem dzisiaj śledzić Sabu po tym, jak groził on mnie i Meshui, ale niestety zgubiłem go w tłumie. Nie wiem, dokąd poszedł ani co planuje. Sądzę jednak, że nie mieszka w mieście.
- Skąd ta pewność? - spytał Akru.
- Wczorajszej nocy uciekł tutaj do dżungli. Myślę, iż nie zrobiłby tego, gdyby nie miał tutaj swojej kryjówki.
Wilki uśmiechnęły się delikatnie rozumiejąc już, jakie zadanie chce im powierzyć chłopiec.
- Nie musisz nam więcej mówić, mały bracie - powiedział Szary Brat - Już wszystko rozumiem. Jeśli ten człowiek tutaj przebywa, to musi tu mieć swoje legowisko.
- Nie inaczej - potwierdził Mowgli, uśmiechając się radośnie - Musicie więc znaleźć jego legowisko, gdziekolwiek by ono nie było. A kiedy już to zrobicie, to obserwujcie go bardzo, ale to bardzo dokładnie, jednocześnie dając znać mnie, że znaleźliście tego nędznika. Muszę się z nim porachować za to, że groził Meshui.
- I tobie - dodał Akru.
- Mniejsza o mnie - rzekł chłopiec - Ja chcę pomścić jedynie tę, która jest mi najbliższa ze wszystkich ludzi na tym świecie, jak również tego, kto zdobył moją przyjaźń swoim szlachetnym czynem, którego wręcz nie da się porównać z niczym innym. Jeśli ktoś teraz chciał go zabić, to tak, jakby chciał zabić was lub też naszych rodziców. Nie mogę pozwolić na to, żeby chodził po tej ziemi bezkarnie.
- Zabijesz go? - spytał Szary Brat.
- Nigdy nie zabiłem człowieka i nie chcę tego robić. Ale oddam go w ręce ludzi żyjących w tym mieście. Niechaj oni go ukażą wedle własnego prawa.
- Dobrze, mały bracie - zawołał pierworodny syn Rakshy - Będzie jak chcesz. Będziemy więc szukać człowieka, którego nam opisałeś. Oczywiście należy się liczyć z tym, że możemy trafić na kogoś jedynie bardzo do niego podobnego, ale być może odnajdziemy właściwego.
- Jego nie można pomylić z innym - rzekł Mowgli - Ma bliznę jak po pazurze. O tutaj...
Następnie pokazał dłonią na prawy policzek.
- Jeśli zobaczycie młodego człowieka, nieco starszego ode mnie, z taką blizną w tym miejscu, które wam teraz pokazuję, to wtedy obserwujcie go i natychmiast zawiadomcie mnie przez Chila lub kogoś innego.
- Dobrze, mój braciszku - powiedział Akru - Zrobimy to z prawdziwą przyjemnością.
- Wezwiemy do tego zadania wszystkich naszych braci i tych, co są naszymi przyjaciółmi - zadecydował Szary Brat - Lura i Sura nam pomogą, Lala, Akela i nasi rodzice z pewnością także to zrobią. Założę się, że także i Bagheera nam pomoże. Może nawet Chil, Baloo i Kaa też się ruszą.
- Musi być nas jak najwięcej - uśmiechnął się pogromca Shere Khana - Spieszcie się zatem, bracie. Czas działać.
Wilki polizały po rękach i twarzy chłopca, po czym pognały w gąszcz, a Mowgli wrócił do Khanhiwary. Wolał tam pozostać na noc, aby móc czuwać nad swoimi bliskimi, gdyby Sabu chciał im coś zrobić. Więc choć ciągnęło go do dżungli, to pozostał tam, gdzie był, co też oczywiście bardzo ucieszyło jego rodzinę, a już zwłaszcza Meshuę, która całą noc tuliła się zadowolona do swego wiernego przyjaciela.
Minęło kilka dni od chwili, kiedy Mowgli posłał swoich braci na trop Sabu, ale niestety, choć codziennie wychodził poza miasto do dżungli, żaden z jego przyjaciół nie przybył, żeby go powiadomić o odnalezieniu Sabu. Chłopiec był zasmucony z tego powodu, ale nie tracił nadziei, że w dostanie taką wieść. Jego cierpliwość została należycie nagrodzona, ponieważ cztery dni po tej rozmowie przyleciał do niego Chil.
- Mowgli! Witaj, mój przyjacielu! - zawołał ścierwnik, lądując przed bohaterem dżungli, gdy ten siedział niedaleko Khanhiwary.
- Witaj, Chil! - rzekł radośnie na jego widok Mowgli - Co cię tutaj sprowadza?
- To, o co prosiłeś swoich przyjaciół, w tym również i mnie - wyjaśnił w odpowiedzi ptak - Szary Brat mnie tutaj przysłał. Powiedział, że znalazł człowieka o imieniu Sabu. Jest on w mieście małp i nie jest bynajmniej sam.
- Pewnie ma za towarzyszy małpy.
- Skądże znowu. Bandar-logi siedzą spokojnie kryjąc się przed nim i jego kompanami.
- Kompanami? Masz na myśli ludzi?
- Owszem. Właśnie o nich mówię.
- Ilu ich jest?
- Nie wiem, ale dużo. Bardzo dużo.
- Wszyscy siedzą w mieście małp?
- Wszyscy. Tworzą oni Czerwone Kwiecie, strzelają do Bandar-logów dla zabawy, a prócz tego czasami jeden z drugim wychodzą zapolować.
- Ilu ich zwykle wychodzi?
- Kilku.
- Czy Sabu jest z nimi?
- Raz był. Szary Brat go poznał. Ma znak na twarzy.
- Czy jest w moim wieku?
- Nie. Jest starszy od ciebie.
- To pewnie on. Ale muszę się upewnić.
Chil uśmiechnął się nieznacznie.
- Szary Brat przewidział, że to powiesz. Mam cię więc zaprowadzić do niego. Idź za mną, synu człowieczy.
Następnie ścierwnik machnął skrzydłami i poleciał wysoko w górę, a potem przed siebie, zaś Mowgli radośnie pognał za nim. Wyprawa nie trwała długo, także już po chwili chłopiec zobaczył Szarego Brata, który radośnie zaskowyczał na jego widok. Młody człowiek objął czule łeb swego wilczego przyjaciela, delikatnie go przy tym tarmosząc za uszy.
- Jesteś, braciszku! Już się bałem, że nie przyjdziesz!
- Nie mogłem nie przyjść - odpowiedział chłopiec - Sam was przecież posłałem, żebyście obserwowali tego nędznego syna szakala. Czy myślisz, że teraz nie przyszedłbym, aby sprawdzić, czy masz rację?
Wilk uśmiechnął się delikatnie. Chil natomiast zamachnął lekko swymi skrzydłami.
- Dobrze, na mnie już pora, przyjaciele. Zrobiłem, co mi kazano. Teraz radźcie sobie sami. Pamiętajcie wszak, że na mnie zawsze możecie liczyć.
Po tych słowach ścierwnik zamachał skrzydłami, uniósł się wysoko w górę, a następnie zniknął z oczu swoich przyjaciół.
- Dobrze, Szary Bracie - powiedział Mowgli - Idziemy do małpiego miasta. Musimy sprawdzić, czy masz rację i czy rzeczywiście to jest Sabu.
- A jeśli nie jest? - spytał wilk.
- Wtedy będziemy szukać dalej. Jednak bez względu na to, czy to on, czy też nie, to musimy wiedzieć, co to za ludzie i czego oni chcą. Ja znam język ludzi, więc z łatwością zdołam ich podsłucham. Będę wiedział, czego oni chcą.
- Chodźmy więc.
Wilk i człowiek powoli zakradł się do Hanuman. Zrobili to tak, jak tylko mogli najostrożniej, po czym znaleźli sobie odpowiednią kryjówkę zza buszu i zaczęli obserwować. Początkowo nie widzieli niczego, co by mogło wzbudzić ich obawy, ale potem Mowgli dostrzegł przechadzających się po ruinach kilku mężczyzn.
- Ludzie... Ale nie Anglicy. Hindusi - powiedział chłopiec.
- Nadal tu są - rzekł Szary Brat - Ciekawe, czego oni tu szukają? Chil wypatrzył ich tutaj wczoraj. Akru i ja byliśmy na zwiadach, ale baliśmy się podejść blisko, żeby nas nie zabili. Kaa więc popełznął nocą i powiedział, że w całym mieście małp aż roi się od ludzi. Niestety... Kaa, chociaż bardzo mądry, to nie rozumie mowy dwunożnych i nie wie, o czym oni mówili.
- Dlatego właśnie ja tu jestem - rzekł Mowgli - Pójdę tam i spróbuję podsłuchać, o czym mówią.
- To niebezpieczne.
- Podobnie jak walka z Shere Khanem. Wtedy dałem sobie radę, a więc i teraz także mi się uda.
- Bądź jednak ostrożny, mój bracie. A w razie czego daj sygnał. Zawyj wręcz rozpaczliwie, a ja się zjawię.
Mowgli uścisnął mocno łeb wilka.
- Dziękuję ci, przyjacielu.
Następnie powoli przekradł się do Hanuman, gdzie następnie zaczął iść między starymi ścianami i kolumnami robiąc wszystko, aby ludzie go nie widzieli. Przekradał się cichaczem z jednego kąta w drugi, odczekał chwilę i znowu zmienił kryjówkę i tak robił przez jakiś czas. Obserwował ludzi, ale nigdzie nie zauważył Sabu. Zamiast tego zauważył coś innego. Mianowicie to, że wszyscy ci ludzie mieli ze sobą strzelby i maczety. Najwidoczniej coś planowali i to prawdopodobnie coś przeciwko innym ludziom, ponieważ w innym wypadku raczej by tutaj nie przebywali. Mowgli nie znał się na wojnach prowadzonych przez ludzi, ale miał dość rozsądku, aby wiedzieć, że jeżeli człowiek przebywa w takim odludnym miejscu, to musi mieć ku temu jakiś powód i z całą pewnością jest nim chęć ukrycia się przed innym człowiekiem. Widocznie więc ci ludzie zrobili z Hanuman swoją kryjówkę. Tylko po co?
Mowgli zauważył nagle grupę ludzi siedzącą właśnie w dużym kręgu i rozmawiających o czymś ważnym. Mówili oni w hindi, co chłopiec bez trudu odkrył, gdyż do jego uszu dobiegły słowa, których znaczenie znał, a z języków ludzi znał tylko ojczysty język Indii. Dziękował teraz niebiosom, że dziadek Bougi go nauczył tej mowy.
- Może usłyszę, o czym mówią - pomyślał sobie.
Powoli zakradł się on w pobliże miejsca, w którym właśnie toczono rozmowę i zaczął podsłuchiwać.
- Kiedy tylko ten człowiek powróci, będziemy musieli go złapać - rzekł jeden z Hindusów.
- Musimy więc czuwać dzień i noc - dodał drugi - Tylko jak długo on jeszcze będzie siedział w tym swoim kraju?
- Najlepiej by było, gdyby nigdy stamtąd nie wracał - rzekł trzeci - To by nam ułatwiło zadanie.
Siedzący z boku Hindus po czterdziestym roku życia, z gęstą, czarną brodą, białą szatą i żółtym turbanem na głowie uśmiechnął się z lekką ironią.
- Tak łatwo, to nie będzie - powiedział - On tutaj wróci. Ma tu swoje obowiązki. Więc musimy czuwać, a kiedy będzie zbliżał się do Khanhiwary, to wpadnie w nasze ręce. Wówczas zaś nasz plan zostanie zrealizowany, a Khanhiwara ponownie będzie nasza i przegnamy z niej precz te angielskie kundle!
- Ahmad... Nawet jeżeli ich wygnamy z tego miasta, to co dalej? Jak odzyskamy resztę Indii? - zapytał jeden z Hindusów.
- W podobny sposób, w jaki odzyskamy to miasto. Zaczniemy jednak właśnie od Khanhiwary! To jest mój dom i nie będzie on więcej służył tym gnidom za garnizon!
- A jeśli Anglicy sprowadzą nowe wojska i nas rozgromią?
- Wtedy w imię wielkiej Kali polegniemy w obronie naszego honoru, a wcześniej nieco wytniemy tych najeźdźców.
Jeden z Hindusów odwrócił się na bok i Mowgli zauważył, że jest to Sabu. A więc Szary Brat miał jednak rację. Ten nędznik jest tutaj. Tylko, co on planuje?
Mowgli nie zdążył się dobrze nad tym zastanowić, ponieważ nagle coś na niego skoczyło i przygwoździło go do ziemi. Chłopiec bez większych dla siebie trudności zepchnął to coś z siebie. Zobaczył wówczas, że to jeden z Hindusów. Musiał zauważyć jego kryjówkę i zaatakował go. Chwilę później doskoczyli do niego inni Hindusi, także próbując schwytać pogromcę Shere Khana. Ten dzielnie odpierał ataki, ale przeciwników było więcej i w końcu został schwytany. Kilku oprawców złapało go, po czym przyprowadziło przed oblicze człowieka zwanego Ahmadem.
- To chyba jakiś szpieg - powiedział jeden z nich - Kręcił się tutaj i podsłuchiwał naszą rozmowę.
Ahmad popatrzył na chłopca ze stoickim spokojem, po czym zapytał niemalże obojętnym tonem:
- Jak masz na imię?
- Mowgli! - zawołał Sabu, śmiejąc się - Ojcze, mówiłem ci o nim. To ten wścibski chłopak, który żyje w przyjaźni z Anglikami.
- Czy to prawda? - zapytał człowiek, będący widocznie ojcem Sabu - Żyjesz w przyjaźni z tymi najeźdźcami? Ludźmi, który najechali na nasz kraj i go podbili? Ludźmi, którzy nas teraz gnębią?
- Mam kilku przyjaciół Anglików, ale nic wam do tego! - zawołał hardo Mowgli.
Ahmad całkowicie stracił swój obojętny ton, a w jego oczach zakipiał gniew.
- Ty nędzny kundlu! Anglicy są naszymi wrogami! Każdy z nich jest wrogiem naszego narodu! A ty bezczelnie przyznajesz mi się do tego, że masz pośród nich przyjaciół?! Ty, Hindus?! Powinieneś z nami walczyć po to, aby wygnać tych łotrów z naszej ziemi!
- I co miałbym robić?! Zabijać ludzi dla ciebie?!
- Zabijać Anglików, mój chłopcze. To nie są ludzie, to są tylko nędzne potwory, które podbiły ten kraj i uczyniły z nas niewolników! Ich należy zabijać, tak samo jak i tych zdrajców, którzy żyją z nimi w przyjaźni zamiast jak na prawdziwych Hindusów przystało, walczyć o wolne Indie! Wiem, kim jesteś, Mowgli. Sabu, mój drogi syn, opowiedział mi to, co wie o tobie, choć niewiele wie w tej sprawie. Wie jednak, żeś silny i całkiem mądry. Możesz więc się nam przydać. Przystań do nas. Walcz o swój kraj.
- A jeśli odmówię? - spytał Mowgli, choć doskonale znał odpowiedź na to pytanie.
- Wtedy zostaniesz uznany za zdrajcę i zginiesz jak na zdrajcę przystało - rzekł Ahmad.
Sabu patrzył z ironią na Mowgliego tak, jakby się domyślał, jakie on zaraz wypowie słowa. Jeśli tak sądził, to nie pomylił się.
- Nigdy! - krzyknął Mowgli - Nie dołączę do ciebie! Jesteś mordercą i twój syn także! Nie będę dla was zabijał!
Ahmad uśmiechnął się z ironią, słysząc te słowa.
- Wobec tego zginiesz jak na zdrajcę przystało. Zabić go!
Mowgli wykorzystał całe pokłady siły, jakie zdołał w sobie zebrać i ryknął głośno w kierunku dżungli. Hindusi, którzy go trzymali, przerażeni szybko odskoczyli do tyłu, puszczając jego ręce jakby sądzili, że chłopiec jest jakimś magiem. W tej samej chwili z dżungli dobiegło ich kolejne wycie, a niecałą minutę później na dziedzińcu zjawiły się trzy wilki. Byli to Szary Brat, Sura oraz Lala. Warczeli oni groźnie w kierunku ludzi, którzy przerażeni w większości rzucili się do panicznej ucieczki. Tylko kilku z nich próbowało zastrzelić dzielnych obrońców Mowgliego, ale wilki z pomocą chłopca bez żadnego trudu sobie z nimi poradzili, powalając ich na ziemię.
- Teraz mamy szansę! Uciekajmy! - zawołał Mowgli.
Trzy wilki i młody człowiek szybko pobiegli w kierunku wyjścia z miasta. Wokół ich głów świstały kule, na całe szczęście żadna nie dosięgła celu.
- Dziękuję, że przyszliście - powiedział chłopiec, gnając przed siebie.
- Drobiazg, mój braciszku - zaśmiał się Szary Brat - Wszak nie mogłem zostawić cię samego, zwłaszcza jeśli byłeś w niebezpieczeństwie.
- A wy skąd się tu wzięliście? - spytał Mowgli, patrząc na Lalę i Surę.
- Byliśmy w pobliżu - wyjaśniła wilczyca - Nagle natknęliśmy się na Szarego Brata, który nam powiedział, co się dzieje. Postanowiliśmy więc tu zostać i pomóc mu na wypadek, gdybyś wpadł w tarapaty. No i jak widzę, właśnie w nie wpadłeś.
- Możliwe, ale od czego ma się przyjaciół, nieprawdaż? - spytał wesoło Sura, szczerząc lekko swoje kły.
- Tak... Istotnie - odpowiedział im chłopiec, szczerząc radośnie swoje zęby.
Mowgli jak zawsze może liczyć na swoich zwierzęcych przyjaciół, którzy po raz kolejny mu dopomogli, a do Ahmada przyłączyło się wielu ludzi pragnących wzniecić powstanie w Indiach przeciwko władzy angielskiej, tylko nadal nie rozumiem, dlaczego tak się uwzięli na doktora, zupełnie jakby stanowił największą przeszkodę w realizacji ich celu.
OdpowiedzUsuńTak coś czułam, że będzie gorąco, ale na szczęście Mowgliemu udało się uciec z pomocą wilczych przyjaciół. Coś mi jednak mówi, że z tymi buntownikami będą jeszcze kłopoty.
OdpowiedzUsuńNo, to Mowgli poradził sobie z Hindusami. Nic to, że przy pomocy swojej wilczej rodziny! To było wspaniałe! Piękna część!
OdpowiedzUsuń