sobota, 9 grudnia 2017

Rozdział 039

Rozdział XXXIX

Transakcja


James William Boom, gdy przybył do domu Garrouma, okazał się być wysokim Anglikiem o jasno-brązowych włosach i niebieskich oczach. Nosił na sobie eleganckie ubranie, nietypowe dla Indii, ale za to typowe dla ludzi swojego gatunku. W zachowaniu zaś zawsze starał się zachowywać coś, co Anglicy nazywają dobrymi manierami. Mimo jednak wielkiej elegancji oraz tych dobrych manier ten człowiek był daleki do bycia człowiekiem pokroju pułkownika Brydona czy Bougiego. Nie, on był wyjątkowym łotrem, który pod płaszczykiem ogłady i uprzejmości ukrywał swoje prawdziwe oblicze parszywej kanalii.
- Jakże się cieszę, że pan tu przyszedł! - zawołał Garroum, ściskając mocno dłoń mężczyzny - To dla mnie wielki zaszczyt móc pana widzieć!
- Daruj sobie te uprzejmości - mruknął z kpiną Anglik - Lepiej powiedz mi, czemu mnie tutaj wezwałeś?
- Po to, żeby pokazać panu coś, co doskonale się nada do pana kolekcji - powiedział myśliwy - Złapałem dzisiaj pewne niezwykle rzadkie i bardzo dzikie zwierzę, które to pana pracodawca będzie mógł wystawiać w swoim cyrku.
- Poważnie? - zapytał z kpiną w głosie Boom, ponieważ wątpił w słowa swego rozmówcy - I gdzie jest niby to zwierzę?
- Tutaj, proszę pana. W tym domu.
- A jest wielkie czy małe? Moi ludzie są poza miastem z klatką. Mają dla mnie złapać kilka zwierząt. Ja tutaj przyszedłem na kilka głębszych. Nie sądziłem, że będziesz miał do mnie dzisiaj większy interes niż wydębienie kilku rupii na wino.
- Jak pan widzi, jednak mam.
- Poważnie? Kiedy dzisiaj się spotkaliśmy, to nie miałeś mi niczego do sprzedania, a tu nagle w ciągu godziny złapałeś jakieś zwierzę i to jeszcze w środku miasta? Wiesz co? Gdybym cię nie znał, to pomyślałbym, że mnie oszukujesz.
- Ja pana oszukuję? - zachichotał Garroum - Nigdy w życiu bym tego nie zrobił.
Boom spojrzał na niego z kpiną.
- Pokaż to zwierzę albo przestań marnować mój cenny czas.
Hindus zrozumiał, że jeszcze chwila i straci swój zarobek, dlatego też wskazał on szybko dłonią na kąt, gdzie leżał skrępowany Mowgli. Boom spojrzał tam uważnie, po czym prychnął z pogardą.
- I to wszystko? To ma być to twoje niezwykle cenne, dzikie zwierzę?
- Ależ tak, proszę pana... To jest niezwykle cenny dzikus znający wiele sztuczek i posiadający szereg najróżniejszych, pożytecznych umiejętności - zaczął wyjaśniać swojemu rozmówcy Garroum - Wychował się on w dżungli pośród wilków.
- Tak? - prychnął kpiąco Anglik - A ja wczoraj paliłem fajkę wodną z samym człowiekiem żyjącym na księżycu, wiesz?
Myśliwy szybko zaczął machać rękami na znak protestów.
- Ależ panie Boom... Zapewniam pana, że ten chłopak to naprawdę jest wyjątkowy dzikus. To jest to dziecko wychowane pośród wilków, o którym opowiadają miejscowi.
Anglik popatrzył na niego uważnie, zastanawiając się nad słowami grubego Hindusa.
- Poważnie? To ten chłopiec wilk z opowieści wieśniaków?
- Nie inaczej. Ten sam.
- To ciekawe... Wiesz, słyszałem krążące o nim legendy, ale sądziłem, że wygląda jak zwierzę, a tymczasem proszę... Zwykły chłopiec. Niby kto z widzów w cyrku uwierzy, iż jest to chłopiec, o którym krążą już legendy?
- Spokojnie, panie Boom - rzekł Garroum - Ma normalny wygląd, ale to prawdziwy dzikus. Miałem okazję się o tym przekonać.
- No dobrze, ale wobec tego jak niby mamy go wykorzystać podczas przedstawienia?
- Coś na pewno pan wymyśli. W końcu ma pan głowę na karku.
Boom uśmiechnął się podle, po czym sięgnął po sakiewkę i podał ją swojemu rozmówcy. Ten zaś wysypał na stolik monety, po czym zaczął je dokładnie liczyć.
- Pięćdziesiąt rupii. Myślę, że to jest suma w sam raz odpowiednia za tak niezwykle cenny okaz.
- Więcej nie dostaniesz, bo i tak więcej przy sobie nie mam - stwierdził Boom - Jakbyś mnie zawołał wcześniej, to być może bym miał kilka rupii więcej.
- Nic nie szkodzi. Tyle mi wystarczy.
Po tych słowach Garroum spojrzał na wijącego się mocno w więzach Mowgliego.
- Nie miej do mnie żalu, mój drogi chłopcze. To nic osobistego. Ja tak naprawdę nawet cię lubię, ale widzisz... Nigdy nie darowuję zniewagi, jaką mi uczyniono. A ty mnie znieważyłeś, gdy się ostatnim razem spotkaliśmy. Ja tylko odpłacam ci z nawiązką za to, co mi zrobiłeś wtedy w dżungli. Teraz jesteśmy kwita.
Mowgli spojrzał na niego groźnie, po czym szepnął:
- Któregoś dnia cię zabiję...


- He he he. Jak na dzikusa mówi całkiem poprawnie w hindi - zauważył Boom złośliwie.
- Nauczono go tego, ale zna też język zwierząt.
- Zobaczymy... Ale przysięgam ci... Jeśli mnie okłamałeś, to znajdę cię, choćby na krańcu świata i oddasz mi wszystkie pieniądze z nawiązką.
- Spokojnie, panie Boom. Jeśli mi pan nie wierzy, mogę jechać z panem do pana pracodawcy i będzie pan miał gwarancję, że nie ucieknę z pana pieniędzmi. Zresztą i tak nie mam tutaj czego szukać. Właściwie to nawet lepiej będzie, jeśli szybko stąd odejdę.
- Ja też lepiej tak zrobię. W tym miejscu nie jestem zbyt mile widziany, ale serwują tu najlepsze wino, więc cóż... Nie mogłem się oprzeć pokusie.
Ponieważ obaj panowie mieli dokładnie to samo zdanie w tej sprawie, to postanowili jak najszybciej opuścić dom, w którym przebywali (należał on do jednego z dawnych kompanów Garrouma), jak również Khanhiwarę. Uznali, że im szybciej to zrobią, tym lepiej. Musieli jednak jakoś wynieść Mowgliego, aby ludzie nie zwrócili na niego większej uwagi. Wpadli więc na pewien pomysł. Rozwiązali go, aby mógł on chodzić, a następnie Boom przyłożył mu do pleców pistolet.
- Będziesz szedł między Garroumem a mną. Ja będę cały czas za tobą. Jeśli zrobisz krok w bok, zastrzelę cię. Rozumiesz?
Powiedział to w hindi, dlatego chłopiec wszystko zrozumiał i chcąc nie chcąc musiał pójść wraz ze swoimi oprawcami. Niedaleko niego szła Shanti, dźwigając kilka osobistych rzeczy swego pana.
- Spokojnie, Mowgli - szepnęła cicho do niego - Wydostanę cię z tego, choćbym miała przypłacić to życiem.
Chłopiec wierzył, iż może jej się to udać, jednak miał pewne obawy. W końcu co ona mogła zdziałać przeciwko tym dwóm o wiele silniejszym od niej mężczyznom? Prócz tego nawet jeśli by coś zdziałała, to jednak zawsze mogła przy tym zginąć, a on przecież tego nie chciał. Nie mógł pozwolić na to, aby ktokolwiek za niego umierał, dlatego bardzo bał się o życie swojej przyjaciółki.
Cały korowód doszedł do samego końca miasta, gdzie czekali ludzie Booma. Był ich pięciu i wszyscy oni byli Hindusami uzbrojonymi po zęby, a ich twarze były ozdobione podłymi uśmiechami. Stali obok wielkiej klatki z przymocowanymi do niej kołami.
- Złapaliście coś dla mnie? - zapytał Boom, gdy dotarł do obozowiska swoich pomocników.
- Niewiele, szefie - odpowiedział jeden z nich.
- Tylko małą czarną panterę - dodał drugi - Dyrektorowi powinna się spodobać.
Boom spojrzał uważnie na klatkę i zobaczył w niej przelęknione, małe stworzenie o futrze czarnym jak noc.
- Piękna... Po prostu urocza... Co prawda mała, ale jestem pewien, że dyrektorowi się spodoba.
Następnie zrobił na pozór słodką i przyjemną minę, mówiąc:
- No co? Biedactwo... Martwisz się, że będziesz siedzieć sama w tej wielkiej klatce? Nie bój się... Będziesz miała towarzystwo.
Potem spojrzał na Mowgliego.
- Dawać tu tego szczeniaka!
Ludzie Booma pochwycili chłopca, wrzucili go do klatki, a następnie zamknęli ją na klucz. Zabójca Shere Khana wyszczerzył na nich groźnie swoje zęby, wywołując w nich tylko śmiech.
- Patrzcie, jak próbuje nas straszyć! - zaśmiał się jeden z nich.
- Goście cyrku będą zachwyceni! - dodał drugi.
- Tak! Ludzie będą z daleka przyjeżdżać, aby go zobaczyć!
- I będę nam płacić masę pieniędzy.


Garroum i Boom również śmiali się do rozpuku, widząc wściekłość Mowgliego. Jedyną osobą zachowującą powagę była tutaj Shanti. Delikatnie zacisnęła przy tym dłoń w pięść, a w głowie układała już plan działania. Sam bohater dżungli natomiast opadł załamany na podłogę klatki, patrząc przy tym na małą, czarną panterę.
- Ludzie są po prostu podli - powiedział w języku zwierząt.
Kociątko spojrzało na niego zdumione.
- Na pazury mojej babci! Ty mówisz w moim języku!
Chłopiec uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Wiem, że to może wyglądać dziwacznie, ale tak właśnie jest. Mam na imię Mowgli, a ty?
- Jestem Mahala - odparła pantera - Ci ludzie mnie złapali i zabili moją matkę, gdy ta próbowała mnie bronić. Czy tobie też zabili rodziców?
- Nie... Moi rodzice żyją i mają się dobrze. Ja chciałem ich odwiedzić i wpadłem w ich ręce.
- Chciałeś ich odwiedzić? To nie mieszkasz z nimi?
- Nie, nie mieszkam.
- Więc jesteś już dorosły?
- Tak... Ale nadal głupi jak szczeniak. Dałem się im podejść, a oni mnie złapali. Nawet jeśli ucieknę, to znowu mogą mnie złapać. Nie zasługuję na wolność. Jestem głupi!
Mahala położyła mu czule łapkę na stopie.
- Nie smuć się, Mowgli. Moja mama zawsze mówiła, że należy wierzyć w siebie i nigdy nie tracić nadziei. Mówiła, że każdy popełnia błędy, ale jeśli mamy dość siły i rozumu, to z pewnością umiemy zawsze wyciągnąć z nich wnioski i być mądrzejsi niż przedtem.
- Moja mówiła mi to samo - rzekł Mowgli, choć miał na myśli raczej Rakshę niż Mari.
- No właśnie! Nie poddawaj się! Teraz jest nas dwoje! Na pewno nam się uda! Chociaż... Ja chyba nie powinnam uciekać.
Chłopiec spojrzał na nią zdumiony.
- Jak to?
- Widzisz... Ty masz do kogo wrócić... Ja nie mam - rzekła smutno mała pantera - Ty masz rodziców... Mój ojciec zginął wiele miesięcy temu, a teraz zginęła także mama. Nie mam nikogo na tym świecie... Równie dobrze więc mogę tu zostać.
Mowgli zasmucił się jej słowami i wziął zwierzę na ręce, mocno je do siebie przytulając.
- Jeśli mamy uciekać, to tylko razem - powiedział.
Mahala spojrzała na niego zdumiona. Nie spodziewała się takich słów z jego ust.
- Jak to? - zapytała.
- Tak to - odpowiedział chłopiec z dżungli - Los sprawił, że jesteśmy w tym samym położeniu. Jesteśmy towarzyszami tej samej niedoli, a więc nie mogę cię zostawić samej. Jeśli uciekniemy, to tylko razem.
- Ale dokąd ja pójdę, jeśli się stąd wydostanę?
- Nie bój się. Dżungla jest dość szeroka dla nas obojga. Znajdziemy w niej swoje miejsce.
Pantera uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła się mocno w tors chłopca, który objął ją czule do siebie, po czym skierował on swój wzrok na Shanti, mówiąc:
- Och, Shanti... Cokolwiek planujesz, to pamiętaj... bądź ostrożna. Nie chcę, żebyś zginęła w naszej obronie.


4 komentarze:

  1. Widzę tu nazwisko William Boom wzięte z tego filmu Disneya z lat 90. Jego postać też postanowiłeś wykorzystać w swojej powieści. W sumie czemu nie? Masz dużą wyobraźnię i ciekawie umiesz wykorzystać pomysły z różnych ekranizacji „Księgi Dżungli” – podobnie, jak zrobiła ta autorka tej książki o Zorro. To Boom pracuje dla właściciela cyrku, dostarczając mu zwierząt? Garroum to naprawdę mściwy i podły człowiek. A Shanti jest naprawdę dobra i szlachetna, skoro jest gotowa narazić życie dla uwolnienia Mowgliego. A ta mała pantera została wymyślona przez Ciebie? Pomimo tego, że jest kociakiem, to wydaje się być naprawdę mądra, gdyż matka przekazała jej cenne rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, małą panterę wymyśliłem sam, aby Durga miał kompana do rozmów i żeby powstało nowe pokolenie :)

      Usuń
  2. Och, biedny Mowgli. Oby tylko Shanti miała dobry pomysł, aby go ocalić. A tego Garrouma, to ja bym udusiła gołymi rękami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta nowa przyjaciółka Mowgliego - mała pantera Mahala. Przerażają mnie natomiast tacy straszni ludzie jak ten Anglik i Garroum. Bardzo podoba mi się ciąg dalszy Twojej opowieści i nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejne jej rozdziały.

    OdpowiedzUsuń